Okładka książki "Selekcjoner" Dorian Zawadzki
Książka "Selekcjoner" Dorian Zawadzki

„Selekcjoner” Dorian Zawadzki – recenzja

Dawno nie czytałem książki, której ekranizacji nie mogłem doczekać się jeszcze podczas lektury. Dorian Zawadzki swoją pisarską karierę rozpoczął z wysokiego C. I nie ma w tym żadnej przesady, bowiem „Selekcjoner” to wciągająca pozycja, od której nie można się oderwać. I mówi to osoba, bardzo rzadko sięgająca po pozycje z elementami fantastyki.

Materiał powstał dzięki współpracy z księgarnią internetową Tania Książka.

„Selekcjoner” Dorian Zawadzki

Autor w swojej debiutanckiej powieści przenosi nas do roku 1985. W przeddzień słynnego koncertu Live Aid, na przedmieściach Londynu pojawia się młoda, naga kobieta. Nie pamięta, kim jest i skąd pochodzi. Wie tylko, że ma na imię Faith i jej zadaniem jest realizacja zabójczego planu w ciągu najbliższych 48 godzin. Niedługo później w zamachu ginie jeden z bossów mafijnego świata, co daje początek serii spektakularnych zbrodni, które wstrząsają miastem. Do sprawy przydzielona zostaje Nell Palicki, znana ze schwytania seryjnego mordercy nazwanego przez media „Rzeźnikiem z Greenwich”. Wkrótce charyzmatyczna inspektor nabierze podejrzeń, że zabójca, z którym mierzy się obecnie, może posiadać nadnaturalne zdolności.

Przeczytaj także: „WILKOŁAK” WOJCIECH CHMIELARZ – RECENZJA

Nie przez przypadek przy tytule tej książki możecie zobaczyć, że zaliczyłem ją do kategorii kryminały, a nie science fiction. Dlaczego? To bardzo proste, fabuła skupiona jest przede wszystkim na morderstwach najważniejszych osób z przestępczego świata w stolicy Anglii, a potem łapaniu mordercy. Nie jest to pozycja opisująca losy Transformersów ani bohaterów Gwiezdnych Wojen. Klimatem zdecydowanie bardziej pasuje do Robocopa czy Terminatora i może właśnie tymi filmami inspirował się Dorian Zawadzki.

nagłówek

Faith, bossowie mafii oraz inspektor Nell Palicki. To oni grają główne skrzypce w „Selekcjonerze”. Tajemniczość i konsekwencja w wykonaniu swojego zadania u pierwszej z wymienionych osób, wywarła na mnie spore wrażenie. Kobieta została zaprogramowana do wyeliminowania najbardziej niebezpiecznych osób w mieście. I choć trudno mówić o niej jako o osobie, znacznie lepszym określeniem byłoby „istota”, to nie jest to bohater opowieści, którego zapomnę już następnego dnia od odłożenia lektury na półkę.

Okładka książki "Selekcjoner" Dorian Zawadzki
Książka „Selekcjoner” Dorian Zawadzki

Niemal identyczna sytuacja występuje z kobietą przydzieloną do rozwiązania tej sprawy. Znana z niekonwencjonalnych metod śledczych, nieustępliwa, nieustraszona i brawurowa w swoich działaniach inspektor szybko bierze się za zadanie znalezienia sprawcy. A że Palicki jest niezwykle wyraziście wykreowana, to nie mogłem się doczekać każdego kolejnego ruchu głównej postaci. Tym bardziej, że bardzo trudno było odgadnąć, co siedzi w głowie kobiety, która swoją charyzmą mogłaby zarazić kilka nieszczególnie ciekawych osób z innych tego typu książek.

Książka idealna do ekranizacji

„Selekcjoner” liczy niemalże 400 stron, ale dzięki dynamicznej i zwinnej akcji nie odczuwa się rozmiaru tej pozycji. Były strzelaniny, krew, walka, zabójstwa, czyli wszystko, czego oczekuje się od filmu akcji. I właśnie dochodzimy do kwestii, którą poruszyłem w zapowiedzi. Nie musiałem przeczytać nawet połowy lektury, aby stwierdzić, że bardzo chętnie wybrałbym się na „Selekcjonera” do kina. Z pewnością był to celowy zabieg Doriana Zawadzkiego, którego charakteryzują rozbudowane opisy, a także wyważony język, dzięki czemu książka wydaje się odpowiednia dla każdego.

Przeczytaj także: „TRZY GODZINY” ANDERS ROSLUND, BORGE HELLSTRÖM – RECENZJA

Choć zapewne najbardziej zadowoleni będą wielbiciele nadprzyrodzonych mocy i świata, jakiego nie znamy. Nie dziwię się temu, bowiem nawet osobie niespecjalnie pragnącej czytać o fantastyce, „Selekcjoner” bardzo przypadł do gustu. Element metafizyczny został dodany do opowieści w pomysłowy sposób, dodając książce kolejną dawkę tajemniczości, a nawet mroczności.

„Selekcjoner” Dorian Zawadzki – recenzja

Dorian Zawadzki ma ode mnie plusa również za udane wprowadzenie (i utrzymanie) klimatu lat 80. Wiele osób pamięta, jak wielkim wydarzeniem było Live Aid, a w trakcie czytania przewijają się tytuły piosenek, które widniały wtedy na szczytach list przebojów. Do tego książka zachęciła mnie do sprawdzenia w internecie, kim był Rudolf Fenz, o którym mowa w prologu. Historia tego człowieka okazała się motywacją dla autora do napisania omawianej przeze mnie pozycji.

Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale zakończenie wskazuje nam na to, że to nie koniec losów Faith, Nell Palicki oraz tego, który tak naprawdę stoi za morderstwami mafijnych bossów. Po tak udanym debiucie pozostaje mi tylko uzbroić się w cierpliwość, bo wiem, że już wkrótce czeka mnie kilka kolejnych ekscytujących godzin spędzonych na lekturze.

Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuTwitterze Instagramie!

Zostaw po sobie ocenę!

Redaktor prowadzący bloga Przeczytane.

Książkoholik. Miłośnik literatury pięknej, brytyjskiej muzyki i francuskiej piłki.

Kontakt: pawell@przeczytane.net

Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *