Okładka książki "Niezbity dowód" Peter James
Książka "Niezbity dowód" Peter James

„Niezbity dowód” Peter James – recenzja

Pierwsze spotkanie z twórczością Petera Jamesa wypadło nader pomyślnie. „Niezbity dowód” to ciekawy thriller tematycznie bardzo przypominający „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Jakościowo również trzymał wysoki poziom.

Materiał powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Albatros.

„Niezbity dowód” Peter James

Przyznaję, że pierwszy raz spotkałem się z twórczością Petera Jamesa, chociaż Anglik znany jest ze swoich książek kryminalnych. Przykładem niech będzie Roy Grace, bohater serii o detektywie słynący z bardzo niekonwencjonalnych metod pracy. „Niezbity dowód” nie jest elementem serii, ale to książka poruszająca bardzo interesującą tematykę.

Przeczytaj także: „INFERNO” DAN BROWN – RECENZJA

Główną postacią najnowszej pozycji Petera Jamesa jest dziennikarz śledczy Ross Hunter, który rozsławił swoje nazwisko podczas pracy jako korespondent wojenny oraz twórca skandalizujących artykułów prasowych. Tym razem nasz bohater w poszukiwaniu ciekawej historii spotyka się z tajemniczym wykładowcą historii sztuki, a ten ma dla niego tajemniczą wiadomość z zaświatów: są to współrzędne trzech miejsc, w których złożone są święte artefakty. Ich odkrycie miałoby zwiastować ponowne przyjście Chrystusa na ziemię.

Peter James niczym Dan Brown

Czy to czegoś Wam nie przypomina? Oczywiście tematycznie można powiązać to z „Kodem Leonarda da Vinci” Dana Browna. Poszukiwanie relikwii oraz jedynego potomka zbawiciela jest tematem interesującym, zwłaszcza jeśli dodamy do tego różne organizacje, które chcą pokrzyżować plany dziennikarzowi i zamierzają przejąć lub samemu odnaleźć znaleziska. Mamy więc tu rywalizację Huntera, największej na świecie firmy farmaceutycznej, pastora, który trzepie kasę na wiernych oraz Kościoła. Z czego akurat ci ostatni nie zniżają się do drastycznych metod.

Okładka książki "Niezbity dowód" Peter James
Książka „Niezbity dowód” Peter James

Jeżeli dodamy do tego częstą zmianę miejsca wydarzeń, nieustanne zagrożenie głównego bohatera oraz trupy, które wbrew pozorom ścielą się gęsto (aczkolwiek też nie tak często jak w rasowym kryminale), to naprawdę mamy tu do czynienia z intrygującym thrillerem kryminalnym. Właśnie na wzór książek Browna.

Przywołując w tej recenzji przykład powieści amerykańskiego autora stałem się trochę zakładnikiem jego książek, ale nie mogę uciec od porównań. I tak Ross Hunter, nasz główny bohater, mógłby mocno pozazdrościć Robertowi Langdonowi. Raz, że sympatii czytelnika, bo brytyjski dziennikarz nie uwiódł mnie do tego stopnia, co amerykański symbolista. Z czego to wynika? Być może z tego, że niektóre umiejętności Huntera są wręcz niemożliwe. Jak chociażby umiejętność wyjścia z obławy na autostradzie. Oczywiście Langdon też robił różne rzeczy, ale wydaje mi się, że Brown nie stworzył z niego aż takiego Jamesa Bonda.

Rasowy thriller

Jak przystało na rasowy thriller najwięcej dowiadujemy się właśnie o Hunterze, to na nim Peter James skupia się najbardziej, chociaż muszę przyznać, że jego najwięksi rywale w walce o odnalezienie współrzędnych również są nieźle scharakteryzowani. Możemy poznać ich osobowość, motywację i dokonać oceny.

Przeczytaj także: „ZAGINIONA” LISA GARDNER – RECENZJA 

Kolejnym punktem wspólnym dla Jamesa i Browna jest sposób prowadzenia akcji, chociaż osobiście muszę przyznać, że tę rywalizację zdecydowanie wygrywa Amerykanin. Brytyjczyk oczywiście zastosował krótkie rozdziały, które dynamizują lekturę, jest sporo zaskakujących momentów plus nośna historia, ale moim zdaniem niektóre wątki można było pominąć. Jak chociażby historię zawodową Huntera, która rozbudowana w ten sposób według mnie nic nie wnosi do książki.

„Niezbity dowód” Peter James – recenzja

Na pierwszej stronie okładki w blurbie Lee Childa możemy przeczytać, że „Niezbity dowód” jest najlepszym thrillerem spiskowym od czasów „Kodu Leonarda da Vinci”. Nie spotkałem się z inną książką o podobnej tematyce i nie mogę nie zgodzić się z moim ulubionym autorem. Niemniej jednak pomimo tego, że Jamesowi troszkę brakuje do Browna w kwestii konstrukcji bardzo dynamicznej akcji, książka jest dla mnie miłym wstępem do pozostałej twórczości Anglika.

Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuTwitterze Instagramie!

Zostaw po sobie ocenę!

Czytelnik, recenzent i promotor literatury.

Na co dzień wydawca miejskiego portalu Radia Eska w Białymstoku. Zajmuje się bieżącymi sprawami dotyczącymi stolicy Podlasia, jak również całego regionu. Z mediami, wcześniej głównie sportowymi, związany od 2016 roku. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prywatnie wielki fan mediów społecznościowych, piłki nożnej oraz serialu „Przyjaciele”.

Kontakt: m.lopienski@przeczytane.net

Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

1 Comment

  • Lubię takie książki, w których wątek kryminalny wiąże się z symbolami i tajemnicami poszczególnych grup społecznych. Wtedy zaciera się granica pomiędzy fikcją a faktami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *