„Zbuntowany Nowy Jork” to opowieść o tym, jak Nowy Jork odpowiedział na prohibicję, która miała ocalić konserwatywną Amerykę i otrzeźwić obywateli. Ewa Winnicka napisała świetny reportaż, w którym przekonamy się, że to, co nielegalne i niedozwolone, pociąga najbardziej.
Przenosimy się do 1919 roku. Wtedy to władze Nowego Jorku zatwierdziły XVIII poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Idea prohibicji – czyli całkowitego zakazu wytwarzania, sprzedaży i przewozu napojów alkoholowych – naturalnie miała sprzyjać dobrym celom: umoralnianiu coraz bardziej rozpitego społeczeństwa i ochronie amerykańskiej rodziny. Jak się jednak okazało, skutki zmian zaskoczyły większość obserwujących oraz mieszkańców. Ludzie za wszelką cenę próbowali obejść narzucone im ograniczenia, a nawet znaleźli sposoby, aby nie nabrano jakichkolwiek podejrzeń w trakcie rutynowych policyjnych kontroli.
Autorka w świetny sposób wprowadza nas w tamte czasy, pokazując życie mieszkańców przed wprowadzeniem poprawki oraz po zmianie prawa. I trzeba przyznać, Ewa Winnicka nie skupiła się tylko na temacie prohibicji. Możemy tu również prześledzić losy ważnych osób w historii miasta, dzięki którym powstawały teatry, kabarety, muzyka wszelkiego gatunku, a także poznać początki popularnego Broadwayu czy Nowojorskiej Giełdy Papierów Wartościowych na Wall Street. Wbrew pozorom, ta licząca ponad 200 stron książka wspomina o naprawdę wielu tematach, którymi można obdzielić kolejne reportaże.
Nowy Jork to mieszanka kultur z całego świata. Każda większa narodowość posiada swoją dzielnicę, a my mamy możliwość prześledzenia losów Żydów, Włochów czy Irlandczyków, którzy w pierwszych dziesięcioleciach poprzedniego wieku udali się do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. I jak się okazuje, to popularne miasto kojarzące nam się z dobrobytem i bogatym funkcjonowaniem, miało również biedniejsze dzielnice, o których autorka również nie wahała się wspomnieć.

Jednym z największych atutów tej pozycji jest prosty język, którym operuje autorka. Dzięki niemu lektura mija naprawdę szybko i sam nie zdążyłem zauważyć, gdy zbliżałem się do końca tej opowieści. W książce mamy również wiele zdjęć z tamtych czasów, co tylko pomaga nam wczuć się w lata dwudzieste, jakże odmienne w Stanach Zjednoczonych od tego, co nasi przodkowie przeżywali na terenie naszej ojczyzny.
Przeglądając liczne komentarze na temat tej książki, trafiłem na zdanie, z którym zgadzam się w bardzo dużym stopniu. Książka mogłaby mieć inny tytuł, chociażby „Zbuntowane czasy w USA w początkach XX wieku”. Autorce zdarza się czasem nawet wybiec poza tereny Nowego Jorku, chociażby przy okazji opowieści o Francisie Scotcie Fitzgeraldzie i jego żonie Zeldzie. Miałem również takie momenty podczas lektury, że zastanawiałem się, czy temat prohibicji jeszcze się w niej pojawi. Bowiem Ewa Winnicka potrafiła bardzo odbiec od głównego tematu książki, by przypomnieć sobie o nim na kilkanaście stron przed końcem.
Po przeczytaniu tej pozycji zasadnym wydaje się być pytanie, na które autorka próbuje odpowiedzieć na jej samym końcu: czy prohibicja tak naprawdę kiedykolwiek weszła w życie? Funkcjonujące tajne bary, nielegalna produkcja i przemyt alkoholu z zewnątrz, rozwój mafii oraz picie na umór. Wielokrotnie u Ewy Winnickiej mamy dowód na to, że wprowadzenie poprawki nie zniechęciło mieszkańców na zrezygnowanie z hucznych zabaw oraz picia na umór. A przecież o to chodziło „suchym”, czyli zwolennikom zmian.
„Zbuntowany Nowy Jork” to kawałek świetnej lektury dla wszystkich miłośników historii, fanów reportaży, ale nie tylko. Ja do tego grona się nie zaliczam, a wchłonąłem pozycję polskiej dziennikarki bardzo szybko i cieszę, że zdecydowałem się po nią sięgnąć.
Redaktor prowadzący bloga Przeczytane.
Książkoholik. Miłośnik literatury pięknej, brytyjskiej muzyki i francuskiej piłki.
Kontakt: pawell@przeczytane.net