Czy to najdziwniejsza książka jaką czytałem w tym roku? O tak! Podczas lektury pozycji „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” ciekawił mnie mroczny, duszny klimat i nieustannie towarzyszyło pytanie: o co tu do diaska chodzi?
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału.
„Ostatni dom na zapomnianej ulicy” Catriona Ward
Będąc już po lekturze tej pozycji bardzo mnie ciekawi, czy sięgniecie po nią bez wcześniejszej lektury akcji promocyjnej wydawnictwa oraz przedpremierowych recenzji, zmieniłoby mój odbiór? „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” zapowiadana jest bowiem jako thriller, w którym niby wszystko jest podane na tacy, ale tak naprawdę finał jest zaskakujący. Mamy tu zaginioną przed laty dziewczynkę i jej siostrę, która pragnie odszukać zarówno ją, jak i porywacza. Jest również główny podejrzany, który mieszka w dziwacznym domu z kotem i przetrzymuje dziecko.
Wciągająca lektura, choć zbudowana na sztampowym pomyśle
Moim zdaniem ta baza opowieści jest sztampowa. Bo niby co tu odkrywczego? A jednak lektura książki Catriony Ward wciąga. Po pierwsze dlatego, że główni bohaterowie są tutaj niezwykle ciekawi, a pisarka postarała się i znakomicie oddała ich myśli i emocje. Po drugie „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” ma wiele zaskakujących momentów, Ward udanie stosuje suspens w celu utrzymania napięcia u czytelnika. Mnie tej książki nie czytało się łatwo, ale co charakterystyczne, kiedy byłem już pewny swoich podejrzeń, otrzymywałem kolejny mocny cios w twarz. I dzięki temu chciałem poznać finał całej historii. Co w głównej mierze sprawia, że lektura jest trudna? Przede wszystkim opowieść prowadzona z kilku perspektyw (czytaliście kiedyś opowieść kota?), co zaburza rytm czytelniczy.
Bez posłowia książka nie miałaby sensu
Czy warto było jednak poznać finał tej książki? I tutaj mam bardzo mieszane odczucia. Ta pozycja była naprawdę dziwna, im głębiej w niej tkwiłem, tym bardziej chciałem się dowiedzieć, dlaczego tak było. Rzadko spotyka się bowiem narratora-kota i tak pokręconego bohatera, z jeszcze bardziej dziwaczną matką. Niezbyt często czyta się również książkę (zwłaszcza tego gatunku), której cały sens wyjaśnia posłowie. To właśnie tam autorka objaśnia, dlaczego główna postać zachowuje się tak, a nie inaczej. Skąd wziął się ten kot-narrator i w ogóle taki pomysł na historię.
„Ostatni dom na zapomnianej ulicy” Catriona Ward – recenzja
Po odłożeniu tej pozycji nie sposób nie powiedzieć: wow! Podziwiam research Ward i to jak potrafiła nadać pewne specyficzne cechy swoim bohaterom. Jak stworzyła klimat i przyciągnęła uwagę czytelnika. W ogólnym rozrachunku „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” jest jednak trochę przekombinowana. Autorka wyszła od czegoś innego, skończyła czymś innym i gdyby nie posłowie, to wyszłoby nieporozumienie. Wątek sensacyjny finalnie ginie.
Dlatego nazywam tę książkę dziwną. Nie słabą, choć trochę przekombinowaną, ale wartą uwagi. Szczególnie osobom, które chcą totalnie przepaść na kilka dni i zanurzyć się w naprawdę dusznej historii. To wszystko w pozycji „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” znajdziecie aż z nawiązką.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!
Może sięgnę po tę książkę. Od siebie mogę polecić „Inkwizycję symetrii istnienia”. Interesująca i skłaniająca do przemyśleń 🙂