Z jaką książką planujecie spędzić ten weekend? Jeśli nie macie planów lub zastanawiacie się nad pozycją, ale jeszcze nie podjęliście decyzji, polecam „Nasze idealne małżeństwo”. Czyli thriller psychologiczny, który najlepiej podsumowałbym określeniem: „jedna wielka mistyfikacja”.
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z Wydawnictwem Mando.
„Nasze idealne małżeństwo” Loreth Anne White
Ellie próbuje pozbierać się po stracie dziecka i rozwodzie. Testem dla kobiety ma być spotkanie z bogatym ojcem, ale kolacja kończy się awanturą. Nie wszystko jednak jest takie fatalne. W pewnym momencie na jej drodze staje Martin, kobieta zakochuje się w mężczyźnie bez pamięci, po jakimś czasie z nim wiąże, a kilka miesięcy później jego ciało zostaje znalezione na wybrzeżu Australii.
Przeczytaj także: „PÓŁMISTRZ” MARIUSZ CZUBAJ – RECENZJA
Początek tej książki trochę wygląda jakby żywcem wzięty z romansidła. Być może dlatego czytanie właśnie tej części nie było dla mnie łatwe. Średnio mi szło zagłębianie się w zachowanie głównej bohaterki, która próbowała stanąć na nogi. Najlepiej o tym świadczy fakt, że podczas lektury pierwszych 100 stron najciekawszy był opis seksu w windzie luksusowego hotelu. Jeśli zatem zdecydujecie się sięgnąć po „Nasze idealne małżeństwo”, uważajcie na ten początek, bo nie jest to moment jakoś przesadnie ciekawy.
Jak regularnie podsycać wątpliwości odbiorcy?
Później jednak akcja przyśpiesza, a tym czymś, co najbardziej przyciąga czytelnika do tej książki, jest zaburzona chronologia wydarzeń. Bo te poznajemy z perspektywy Ellie i policjantki, która znalazła ciało Martina, a do tego dochodzi jeszcze proces w sprawie morderstwa (relacja z sali i spotkania Ellie z psychoterapeutą). Po drodze jest jeszcze tajemniczy obserwator. Sporo tego, a Loreth Anne White regularnie zwodzi i podsyła kolejne możliwe rozwiązania całej zagadki.
Tym samym z jednej strony tworzy spory bałagan w naszej głowie, gwarantuję wam, że trudno będzie podczas lektury mieć stuprocentową pewność odnośnie rozwiązania całej zagadki. Z drugiej strony Loreth Anne White tworząc taką historię w książce „Nasze idealne małżeństwo” porusza naszą wyobraźnię, aktywnie tworząc obraz sytuacji głównej postaci (a ta jest naprawdę beznadziejna). W ten sposób zasiewa w nas ziarenko wątpliwości, które będzie rosło aż do finałowej sceny. Ja akurat praktycznie do samego końca nie wiedziałem, o co tu chodzi, ale czytałem bardzo szybko. Nie traktuję tego oczywiście jako wadę, wręcz przeciwnie. Konstrukcja opowieści spowodowała, że napięcie było naprawdę spore, a przecież o to chodzi w takich książkach.
„Nasze idealne małżeństwo” Loreth Anne White – recenzja
„Nasze idealne małżeństwo” to książka-mistyfikacja również z powodu poruszanej tematyki. Przez te 400 stron (tu też trzeba pochwalić, że Loreth Anne White nie wydłużała na siłę tej opowieści, co trzeba traktować jako plus) zastanawiamy się, czy rzeczywiście to główna bohaterka była w stanie zamordować świeżo poślubionego mężczyznę? Ta historia to jednak doskonały przykład iluzji w naszym życiu. Tego jak łatwo można nami manipulować. Również tego, jak wiele osądów wydajemy na podstawie wątpliwych przesłanek.
Przeczytaj także: „WYRWA” WOJCIECH CHMIELARZ – RECENZJA
Zwróćcie zatem uwagę, że niby mamy tu do czynienia z gatunkiem domestic noir, ale tematyka książki jest zdecydowanie urozmaicona. Moim zdaniem najważniejsze jest jednak to, że ten szeroki wachlarz nie zaburza odbioru pozycji, nie wpływa również na jej uniwersalność.
„Nasze idealne małżeństwo” to jedna z lepszych książek gatunku domestic noir, jakie przeczytałem w tym roku.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje Cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, Twitterze i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!