Podjąłem się misji przeczytania książki zwykle zarezerwowanej dla kobiet, czyli pozycji „Skradziony klejnot”, którą napisał Alek Rogoziński. Zwyciężyłem, ale mogę się czuć raczej jak Pyrrus.
Materiał powstał dzięki współpracy z księgarnią selkar.pl.
„Skradziony klejnot” Alek Rogoziński – część długiej serii
Na starcie muszę przyznać, że jestem fanem „konkretnych” książek. Tzn. akcja ma być napakowana jak kabanos zrobiony domowym sposobem. Natomiast ,,Skradziony klejnot”, którą napisał Alek Rogoziński, to książka stworzona dla osoby chcącej się na długo pogrążyć w danym fikcyjnym świecie. Przez moje upodobania, pozycja tego autora nieco mnie wkurzyła. Całość ma 354 strony, a prawdziwa akcja związana z tajemnicą i zagadką nabiera tempa dopiero od 3/4 książki. Jeśli jednak jesteś bardziej cierpliwym czytelnikiem, który przykłada uwagę do szczegółów – koniecznie zajrzyj do ,,Skradzionego klejnotu”.
Przygotowanie autora na plus
Akcja opisywanej lektury rozgrywa się za czasów panowania Jana Sobieskiego. Muszę przyznać, że Rogoziński dobrze przygotował się do napisania książki „Skradziony klejnot”. O tym zresztą świadczy też załączona bibliografia. Czytelnik jest zaznajomiony ze strojami, sposobem zachowań czy ogólnie panującym wtedy klimatem. Na dodatkowy plus działa fakt używania niekiedy przez bohaterów trudnych słów. Osobiście uwielbiam odkrywać nowe, trudne wyrazy. Choć rozumiem, że przerywanie lektury w celu sprawdzenia czegoś w słowniku, może być dla niektórych denerwujące.
Zagadka? Średnia na jeża
Jako fan thrillerów i kryminałów, muszę stwierdzić, że historia rozwiązania zagadki, kto ukradł klejnot królowej – niezbyt mnie bawiła. A może, nie bawiła mnie tak dobrze jakby mogła. Rogoziński w książce „Skradziony klejnot” nie zbudował we mnie dużej ciekawości i raczej nie pozwolił na samodzielne dojście do prawdy. Chociaż prawdopodobnie jego celem było stworzonej lekkiej lektury, która umili czytelniczkom smutne, jesienne wieczory. Nie mogę się na to obrażać. Za to osobiście sięgnę po coś bardziej emocjonującego.
Autorskie „trzy grosze” w historię
Mam słabość do lektur, w których autorzy interpretują historię na swoją modłę i starają się mnie do swoich racji przekonać. Dotychczasowe losy świata są pełne niedopowiedzeń i to takich, których nie można w pełni zbadać. Tu wchodzi Alek Rogoziński ze swoją książką „Skradziony klejnot” i wątkiem kontaktów królowej z wiedźmą czy zbrodnią na polskim dworze, w którą może maczać ręce sam papież. Gdyby tego było więcej, już bym prosił o kolejną część do recenzji!
Nie dla mnie, ale być może dla Ciebie
Nie mogę powiedzieć, że przeczytałem coś słabego. Łatwo jednak można wywnioskować, że ,,Skradziony klejnot” Alka Rogozińskiego nie jest książką dla mnie. Chociaż nie ukrywam, że pewnie podrzucę ją którejś z moich znajomych. Poświęcenie tyle czasu na przekonującą kreację świata przedstawionego, musi zostać docenione. A żeby to się stało, lektura powinna wpaść w powołane ręce.
Więcej książek z gatunku saga obyczajowa znajdziesz na selkar.pl
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!