W mojej bibliotece Alex Michaelides, który napisał książkę „Boginie” nie zajmuje szczególnego miejsca. Posiadam bowiem obydwie jego pozycje, ale „Pacjentka” od kilku lat leży na półce i czeka. Czy „Boginie” przekonały mnie do tego, żeby szybciej sięgnąć po debiut Michaelidesa? I tak, i nie.
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z Wydawnictwem WAB.
Mariana jest terapeutką grupową, która nie może dojść do siebie po stracie męża Sebastiana. Kiedy pewnego dnia dzwoni do niej Zoe (jej siostrzenica, którą wychowali wspólnie z Sebastianem) z informacją o śmierci przyjaciółki, Mariana natychmiast jedzie do Cambridge, aby wesprzeć dziewczynę, a po kolejnych morderstwach decyduje się dorwać zabójcę.
Dziwna, momentami denerwująca główna bohaterka
Nie ukrywam, że już sam fakt, iż to terapeutka zabiera się za poważne śledztwo, jest trochę dziwny. Oczywiście w tym znaczeniu, że w rzeczywistości raczej nie jest to spotykane, w literaturze natomiast już nie takie nienaturalne rzeczy widzieliśmy. Skoro nawet emerytka u Jacka Galińskiego mogła rozwiązać śledztwo… (pomijając ironię należy pamiętać, że u polskiego autora jednak mamy do czynienia z komedią). Dodatkowo sposób w jaki Mariana je przeprowadza jest po prostu irytujący. Zatrzymam się na chwilę przy głównej bohaterce książki „Boginie” Alexa Michaelidesa, bo totalnie nie spodobała mi się forma w jakiej została przedstawiona. Kobieta przeżywa żałobę, ale jej postępowanie, stosunek do napotkanych mężczyzn i ogólnie otoczenia są odpychające. Jej portret psychologiczny również mnie nie przekonuje.
Alex Michaelides i jego trywialny pomysł na „Boginie”
Inaczej natomiast został pokazany Edward Fosca – główny podejrzany, który od razu przykuwa uwagę. I nie dziwię się, że w książce budził zainteresowanie studentek i studentów. Alex Michaelides w pozycji „Boginie” postawił na dosyć trywialny plan: stworzył czarny charakter, przez większość historii dostarczał dowodów jego winy, aby na samym końcu zaskoczyć nas finałem. I on rzeczywiście zdumiewa. Sęk w tym, że nie da się do niego dojść w racjonalny sposób.
Finał nie do kupienia
Widać, że Michaelides ma dobre pióro (brawa dla tłumaczki, że nie udało się tego popsuć), bo potrafił utrzymać mnie przy tej lekturze mimo irytującej głównej bohaterki i spokojnej narracji pozbawionej zwrotów akcji. Na koniec jednak zaserwował coś, czego ja nie jestem w stanie kupić. Rozwiązanie przygotowane naprędce, na pięciu stronach. Chociaż wcześniej przez 350 stron tkał coś zupełnie innego.
Tylko „w porządku” książka
Dlatego Alex Michaelides i jego „Boginie” to tylko „w porządku” książka. Tytuł dobrze napisany, który podczas lektury, pomimo tych wszystkich złych kwestii, ciekawi odbiorcę. Kulminacyjny moment nie sprawił jednak, że jutro rzucę wszystko i zacznę czytać „Pacjentkę”. A szkoda.
Czy są tutaj fani twórczości Alexa Michaelidesa? Twórcy „Pacjentki” i „Bogiń” (premiera miała miejsce 29 września 2021 r.)?
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Zabawa w chowanego”.
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!