Kolejna bardzo dobrze napisana powieść Wilbura Smitha, która łączy w sobie elementy historii z tymi miłosnymi. A jak można sobie wyobrazić, uczucie w czasach największej możliwej zarazy musiało zostać wystawione na próbę. I w „Po dwóch stronach” te zmagania są doskonale zarysowane.
Materiał powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Albatros.
„Po dwóch stronach” Wilbur Smith
Jakiś czas temu miałem sposobność przeczytać powieść „Łzy wojny”, będąca historią miłosno-polityczno-rodzinną, która spodobała mi się, choć nigdy bym nie przypuszczał, że zachwycę się taką treścią. Kolejna część „Po dwóch stronach” powtórnie przeniosła mnie w świat II Wojny Światowej i romansu Saffron z Gerhardem.
Przeczytaj także: „KRÓL” SZCZEPAN TWARDOCH – RECENZJA
Byłem bardzo zainteresowany dalszymi losami bohaterów, których wcześniej udało mi się polubić. Ich dzieje, losy, perypetie, przygody przykuły mą uwagę, także oczekiwania względem kolejnej części miałem dosyć wysokie. Ułożyłem pewien poziom powieści w głowie, przez co kolejne spotkanie miało stać się powtórnym wielkim ekscesem intelektualno-emocjonalnym w moim życiu. Takie oczekiwania skrywałem mocno w sobie. A co wyszło? Coś pośredniego.
Wojna, wojna, wojna
Poprzednia część wydaje mi się dużo bardziej emocjonalna. Więcej czułem czytając. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie w tej chwili. Znacznie większe pozytywy wyniosłem wtedy, aniżeli obecnie, choć kolejna część „Po dwóch stronach” również mi się podobała. Miała w sobie pierwiastki emocji pomieszane, połączone i wyciągnięte na światło dzienne, jednak zabrakło jej chyba charakteru. Więcej wojny, więcej strachu, więcej depresyjności. Wilbur Smith skupił się na terrorze, intrydze i całej wojennej otoczce. Trochę mniej romansu i obyczajowości miłosnej bohaterów. Czy za mało, to pytanie skierowane do każdego czytelnika.
Oczywiście jest to moje, subiektywne zdanie, a każdemu może podobać się ograniczenie wątków jednych, na rzecz drugich. Z drugiej strony, literatura słusznie opisuje wszystkie aspekty życia, a nie tylko w kółko jeden. Niemniej ciut więcej może by nie zaszkodziło. Tak myślę, lecz mogę się mylić, bo książka całościowo mi się podobała, a wszystkie zarzuty fabularne i narracyjne blakną pod wpływem zainteresowania co będzie dalej.
Inny nośnik emocjonalny
Muszę przyznać, przeżyłem znowu przygodę, odkryłem zamierzchły europejski świat i wszedłem w buty obserwatora rzeczywistości, tej już za nami. Dodatkowo mogłem się delikatnie wzruszyć, a nawet rozmarzyć. Ciężkie czasy, opisywane z perspektywy lat, mają inny nośnik emocjonalny i nabierają zupełnie innego znaczenia. Z tego też powodu kolejna historia dotycząca wojny, konspiracji i lat czterdziestych, mogłaby wydawać się po prostu setną kalką czegoś, co znamy.
Momentami tak jest, i owszem, jednak łącząc w szerszej perspektywie dwie części, świat bohaterów ma swoją oryginalność i swój wyjątkowy smak. Coś w nim jest, co przykuwa uwagę, a na pewno przykuło moją. Świat na pozór znany, często przypominany z kronik lub w filmach w „Po dwóch stronach” łączy się ze światem romansu i marzeń, może jakby utopijnych, trochę nierealnych. Miłość zmaga się z katastrofą świata, problemami i dramatami ludźmi. Kiedy nad Europą zawisła chmura nazizmu, chmura wojny i nieszczęścia, miłość staje przed znakiem zapytania, na swoistym rozdrożu życia i wyborów.
„Po dwóch stronach” Wilbur Smith – recenzja
„Po dwóch stronach” jest dobrze napisaną powieścią. Czyta się łatwo i na swój sposób przyjemnie. Pomimo treści niekiedy strasznej i trudnej, czytanie nie męczy. Z całą pewnością historia mnie wciągnęła i pochłonęła, tak jak przy poprzedniej części. Jak nadmieniłem dostrzegłem jako czytelnik pewne braki, jednak nie rażące, a świadczące o pewnym niedosycie.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!