„Rodzeństwo” Moa Herngren to opowieść o spotkaniu trójki dorosłego rodzeństwa, które po latach musi zmierzyć się z dawnymi urazami i niewypowiedzianymi żalami. Autorka pokazuje, jak różne wspomnienia i perspektywy potrafią kształtować relacje rodzinne i mogą stać się zarówno źródłem bliskości, jak i bolesnych konfliktów.
„Rodzeństwo” Moa Herngren
Powieść „Rodzeństwo” Moi Herngren to trzecia część cyklu „Sceny z życia rodzinnego”, która podejmuje temat skomplikowanych relacji rodzinnych. Tym razem autorka koncentruje się na trójce dorosłego już rodzeństwa, które spotyka się w rodzinnym domu po śmierci ojca. Ullis, Andrea i Rasmus spotykają się ponownie w rodzinnym domu z okazji urodzin matki. To, co zdawałoby się być prostą sytuacją staje się katalizatorem wielu skrywanych emocji, pretensji i niewypowiedzianych żalów.
Andrea pragnie odnowić więź z matką i siostrą, lecz stale doświadcza poczucia wyobcowania. Ullis wciąż patrzy na nią przez pryzmat dawnych uprzedzeń, podejrzewając, że była ulubienicą ojca, a Rasmus – osaczony przez silne osobowości sióstr – zmaga się z własnym poczuciem bycia niewidocznym i mniej ważnym. Każde z rodzeństwa nosi w sobie inne obrazy wspólnej przeszłości, co prowadzi do konfrontacji, w której zamiast jedności pojawia się pytanie o to, co naprawdę łączy rodzinę.
Przeczytaj również: „Teściowa” Moa Herngren – recenzja
Moa Herngren ukazuje, jak kruche i ulotne są wspomnienia, a także jak różnie potrafią one kształtować tożsamość poszczególnych członków rodziny. Wspólna historia nie zawsze jednoczy – może stać się również źródłem konfliktu, jeśli każdy pamięta ją inaczej i interpretuje na własny sposób. Moa Herngren prowokuje nas do zastanowienia się nad tym, czy więzy krwi wystarczą, by zbudować trwałą relację, oraz jak wiele jesteśmy w stanie dać swoim bliskim w imię rodzinnych zobowiązań.
Rodzina widziana z trzech perspektyw
Jednym z największych atutów książki jest podzielenie narracji na trzy części, każda z nich przedstawiana z punktu widzenia jednego z rodzeństwa: Ullis, Andrei i Rasmusa. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak ta sama scena lub wydarzenie wygląda zupełnie inaczej (a wygląda, uwierzcie mi) w oczach każdej z postaci. To pogłębia zrozumienie konfliktów, bo nie chodzi tylko o to, co się wydarzyło, ale jak zostało zapamiętane, co zostało pominięte, co nadinterpretowane. Ten zabieg narracyjny buduje napięcie, ale też empatię, bo choć bohaterowie często postępują w sposób, który może budzić frustrację, trudno odmówić im racji w ich własnym odczuciu.

Moa Herngren świetnie radzi sobie z tworzeniem bohaterów, którzy nie są jednoznaczni: nikt nie jest ani całkowicie winny, ani całkowicie bez winy. Ullis, Andrea i Rasmus mają silne rysy psychologiczne. Ullis nosi ciężar bycia najstarszą, opiekunką zarówno w sensie emocjonalnym, jak i praktycznym. Andrea czuje się wykluczona i niepewna, domagając się uznania, a Rasmus żyje w cieniu, zmagając się z poczuciem niezauważenia. Konflikt w książce nie polega na spektakularnych wydarzeniach, ale na codziennych interakcjach, czyli rozmowach, spojrzeniach, gestach, czy półsłówkach. Tak wygląda zwykłe życie rodzeństwa, a historia pokazuje, jak trudno jest być blisko, gdy nie ma względem siebie komunikacji, a także jak trudno przyznać się przed samym sobą, że nasze wspomnienia mogą być wybiórcze.
Bardzo mocny jest wątek tego, jak rodzeństwo odczuwa, że jest mniej lub bardziej kochane, bardziej lub mniej dostrzegane przez rodziców. Ullis widzi, że Andrea była ulubienicą ojca, Andrea czuje się odrzucona, pomijana, a Rasmus że zawsze był pośrodku, trochę niewidzialny. Moa Herngren podejmuje pytanie: czy rodzice mogą być równi w miłości, czy też upływ czasu i zmiany w ich własnym życiu powodują, że każde dziecko doświadcza inaczej? To temat trudny, ale ważny, bo uświadamia, że nierówność w rodzinie nie zawsze jest wynikiem złych intencji, lecz czasem braku refleksji i komunikacji.
Moa Herngren nie epatuje dramatyzmem, nie posługuje się ckliwą retoryką: jej styl jest oszczędny, a jednocześnie z kartek wylewa się multum emocji. Dużo miejsca daje myślom bohaterów, ich wewnętrznym rozterkom, wspomnieniom, które często są utkane z drobnych materii codzienności. Poprowadzenie nas przez uczucia kolejnych bohaterów niejako sprawia, że zastanawiamy się nad tym, co w rodzinie jest prawdziwe, a co wyobrażone lub zapomniane. I na przykładzie tej książki uświadamiamy sobie także, że powiedzenie „z rodziną najlepiej na zdjęciu” wcale nie jest takie na wyrost.
„Rodzeństwo” Moa Herngren – recenzja
Moa Herngren świetnie radzi sobie z książkami psychologicznymi, a „Rodzeństwo” to kolejny na to dowód, zaraz po równie dobrej „Teściowej”. To powieść, która nie daje łatwych odpowiedzi, ale prowokuje do myślenia nad własnym życiem, nad tym, jak pamiętamy, jak oceniamy, jak wybrzmiewają między nami milczenia.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
