Jeśli autorzy książki zapowiadani są jako następcy Stiega Larssona, jako wielki fan szwedzkiego pisarza, zawsze z wielkim zaciekawieniem sięgam po taki tytuł. Anders Roslund i Borge Hellstrom w „Trzech sekundach” dali sporo powodów, aby okładkowe zapowiedzi stały się prawdziwe.
Materiał powstał dzięki współpracy z wydawnictwem Albatros.
„Trzy sekundy” Börge Hellström i Anders Roslund
Kiedy usłyszałem o serii z Pietem Hoffmanem jak najszybciej chciałem ją przeczytać. Pierwszym powodem był właśnie opis książki, a konkretnie nota o niej, którą można przeczytać na tylnej stronie okładki. Jako wielki fan skandynawskich kryminałów zdawałem sobie sprawę, że nazywanie kogoś nowym Stiegiem Larssonem właściwie nic nie znaczy, bo odkąd szwedzki autor odniósł sukces, to praktycznie każdego pisarza ze Skandynawii tytułuje się w ten sposób. „Trzy sekundy” miały jednak wątek polski: główny bohater miał z naszym krajem związek, akcja części książki również toczyła się nad Wisłą, do tego w tle pojawiła się zorganizowana grupa przestępcza, której kierownictwo wywodziło się z byłych funkcjonariuszy aparatu PRL.
Przeczytaj także: „WSZYSTKIE NASZE KŁAMSTWA” JANE CORRY – RECENZJA
Co mnie zaskoczyło, to fakt, że jeden z głównych bohaterów książki występuje już przy okazji innej serii Roslunda i Hellstroma. Drobna sugestia w tym kontekście pojawiła się już w powieści, potwierdziło się to, kiedy szukałem materiałów do napisania recenzji. Nie przeszkodziło to jednak w płynnym przeczytaniu „Trzech sekund”, co trzeba uznać za plus.
Rynek narkotykowy w Szwecji
W pierwszej części serii, którą łączy Piet Hoffman, naszego bohatera poznajemy jako bandziora – świadka głośnego morderstwa w centrum Sztokholmu. Nasza postać co prawda nie pociągnęła za spust, ale to wydarzenie mocno wpłynie na jego pracę dla polskiej organizacji, która zleciła mu zadanie przejęcia rynku narkotykowego we wszystkich szwedzkich więzieniach.
Żeby to zrobić, Hoffman musi porzucić swoje obecne, z pozoru idealne życie i udać się za kraty. Jak można się domyślić – a podpowiedzią jest okładka z wielkim więzieniem na pierwszym planie – zdecydowana większość akcji tej książki toczy się w zakładzie karnym. Bynajmniej nie jest to minus, wręcz przeciwnie: kolejny plus. Mało jest historii, które obrazują tamten świat, pełny podobnych układów jak na wolności, zdominowany przez zasady ustanowione jeszcze przed kilkoma dekadami.
Roslund i Hellström jak Larsson
Od razu uprzedzę wszystkich tych, którzy myślą, że to nudny temat. Roslundowi i Hellstromowi udało się tak zbudować fabułę, że każdy kolejny rozdział tylko buduje nasze napięcie. Dobrze, że tytuł podzielony jest na krótkie części, bo czytelnik wraz z każdym przełomowym zakończeniem wpada w spiralę emocji i chce głębiej wchodzić w historię.
Podobny dreszcz podekscytowania odczuwałem przy okazji czytania trylogii Larssona i również u Roslunda i Hellstroma, lektura książki wymaga wytężonego skupienia, zwracania uwagi na wszystkie szczegóły. W odmiennym przypadku coś może nam się wydać niejasne bądź niezrozumiałe. A trzeba przyznać, że nasz główny bohater to niezły cwaniak, który sprytem dorównuje Jamesowi Bondowi. Może tylko brakuje mu tych wszystkich zabawek, ale uwierzcie mi, że Hoffman praktycznie bezbłędnie zaplanował swoją misję. W końcu od tego zależało, czy wyjdzie z niej cało, czy w kawałkach. Muszę przyznać, że finałowa scena książki zwala z nóg i zaskoczy każdego.
„Trzy sekundy” Börge Hellström i Anders Roslund – recenzja
Na koniec trochę o postaciach, bo autorom naprawdę bardzo dobrze udało się stworzyć bohaterów swojej książki. Na czele z Hoffmanem i Ewertem Greensem, oficerem szwedzkiej policji, który ściga swojego przeciwnika. Pierwszy ma za sobą nieprawdopodobną historię, którą jednak znają jedynie nieliczni. Do tego autorzy tak poprowadzili jego wątek, że do samego końca nie wiadomo dla którego obozu on gra. Z drugiej strony jest komisarz szwedzkiej policji, doświadczony pies, któremu po stracie najbliższej osoby pozostała jedynie praca. I jej poświęca się bez reszty. Rywalizację tych dwóch gości naprawdę warto śledzić i mam nadzieję, że kolejne części będą równie dobre.
Jeśli lubicie szwedzkie kryminały, to na pewno sensacja autorstwa Roslunda i Hellstroma przypadnie Wam do gustu. Napięcie, liczne zwroty akcji i wreszcie finałowa scena, naprawdę warto zajrzeć do tej książki. Chociażby dla tego, aby samemu zweryfikować porównania do wielkiego Larssona. Moim zdaniem szwedzka para ma wielki potencjał.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!