„Pocztówki ze Wschodu” to nie jest książka z gatunku literatury obozowej, po lekturze której będziecie czuli, że odkryliście coś nowego. Niemniej warto ją przeczytać, aby utrwalić swoją wiedzę o zbrodniach Niemców podczas II wojny światowej.
Materiał powstał dzięki współpracy autora z Wydawnictwem Mando.
Dlaczego warto sięgać do literatury obozowej?
Zastanawialiście się kiedyś nad pytaniem: dlaczego sięgacie po literaturę obozową?
U mnie najważniejszym powodem zawsze była chęć pozyskanie wiedzy o tym, co tam właściwie się stało. Można zatem powiedzieć, że kierowała i nadal kieruje mną ciekawość. Po lekturze poniższego fragmentu niejako doszedł jeszcze jeden: poczucie obowiązku. Świadomość, że posiadaną wiedzę trzeba puścić dalej w świat.
„Pocztówki ze Wschodu” nietypową książką historyczną
„30% Europejczyków przyznaje, że ich wiedza o Auschwitz jest skąpa lub żadna. Jedna na dwadzieścia w ogóle nie słyszała o Holokauście. Jedna trzecia młodzieży w ogóle nie ma pojęcia o Zagładzie. Według badań CNN/ComRes ponad 40% Amerykanów nie wie, czym było Auschwitz. Według Claims Conference 66% milenialsów nigdy nie słyszało o Auschwitz, a 22% nie wie, czym był Holokaust”.
Powyższy cytat znajduje się na końcu książki i chociaż od lektury tej pozycji minęło już wiele dni nie wiem, co mnie bardziej zasmuciło. Szczegóły opisane wcześniej czy ta ponura statystyka. Bo musicie wiedzieć, że „Pocztówki ze Wschodu” Reyesa Monforte’a to nie jest typowa książka historyczna. Owszem, sporo postaci jest rzeczywistych, wydarzenia (przykładowo wysadzenie krematorium) które są opisywane lub wspominane również miały miejsce, ale szczegóły zostały dostosowane do opowieści.
Straszne zbrodnie wobec kobiet
Dlaczego zatem „Pocztówki ze Wschodu” warto przeczytać? Żeby poznać okrucieństwo nazistów wobec kobiet. Sam muszę się przyznać do tego, że pierwsza połowa tej pozycji trochę mnie wynudziła. Nie było tu bowiem nic, czego wcześniej nie przeczytałbym w książkach z tego gatunku. Znawcy gatunku wiedzą o co mi chodzi: opis tych samych wydarzeń, w tych samych miejscach, bohaterowie jakby też podobni. Kiedy jednak zaczęły pojawiać się pierwsze opisy eksperymentów Josefa Mengele, to nawet mnie zrobiło się niedobrze. Taka skala okrucieństwa wobec kobiet po prostu jest nie do pojęcia ludzkim rozumem.
Niemcy odarci z masek
„Pocztówki ze Wschodu” odzierają również nazistów ze wszystkich masek. Z tego, że nie chodziło w tym wszystkim o ideologię czy wierność Hitlerowi. Funkcjonariusze III Rzeszy od początku do końca taplali się w morzu hipokryzji, a wojna była dla nich jedynie pretekstem do uwolnienia drzemiącego okrucieństwa. I słusznie na jednym z forów internetowych zwrócił mi uwagę jeden z czytelników, że błędem jest w tym momencie nazywanie ich nazistami czy funkcjonariuszami III Rzeszy, to po prostu Niemcy, z których spora część już po zakończeniu II wojny światowej uniknęła konsekwencji swoich czynów i spokojnie dożyła starości.
Daję też wydawnictwu wielki plus za opatrzenie wydania odpowiednimi przypisami. Dzięki temu nawet jeśli w niektórych miejscach fakty są naciągnięte, to czytelnicy są w stanie się w tym odnaleźć.
I nawet jeśli „Pocztówki ze Wchodu” momentami są przeciągnięte, nawet jeśli chwilami czujecie, że się dłużą, warto po nie sięgnąć. Chociażby w tym celu, aby kolejny raz przeczytać o zbrodniach w obozach koncentracyjnych.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Anioł z Monachium”.
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!