Czarna wołga

„Czarna wołga. Kryminalna historia PRL” to trzymająca w napięciu opowieść o zbrodniach, które paraliżowały opinię publiczną. A także o tych, o których społeczeństwo miało się nigdy nie dowiedzieć. Pozycja Przemysława Semczuka to obowiązkowa lektura dla zainteresowanych tamtą epoką oraz jej kryminalną historią.

W latach 60. oraz 70. XX wieku w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej żywa była legenda o czarnej wołdze krążącej po ulicach i porywającej dzieci. Samochód tej marki widziano za każdym razem, kiedy gdzieś w Polsce ginęli najmłodsi. Jaka jest jednak prawda związana z tym modelem auta? Porwania dzieci, napady i brutalne zabójstwa, osławieni zbrodniarze i najgłośniejsze procesy sądowe, kradzieże dzieł sztuki i fałszerstwa pieniędzy na niewyobrażalną dziś skalę. Przemysław Semczuk dotarł do bohaterów tamtych wydarzeń i unikalnych materiałów zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej. Dziennikarz prezentuje metody działania przestępców i odsłania kulisy działań operacyjnych PRL-owskich organów ścigania – raz zaskakująco pomysłowych, innym razem przerażająco nieudolnych.

Co trzeba podkreślić, autor robi to w sposób rzetelny i obiektywny, nie szukając na siłę sensacji ani nie koloryzując przebiegu żadnej z historii. Ten zbiór reportaży jest spory, a w nim znalazły się między innymi opisy porwania Bogdana Piaseckiego, działalności Wampira z Zagłębia czy morderstwa Jana Gerharda. To chyba jedne z najpopularniejszych spraw, które starsi czytelnicy mogą jeszcze pamiętać z przeszłości. W książce znajdziemy również inne, mniej znane zdarzenia, choćby liczne fałszerstwa banknotów, fałszywe alarmy bombowe czy kradzież broni z policyjnego posterunku. Na popularność tych przestępstw złożyły się również celowe działania PRL-owskiej propagandy sukcesu: przecież w Polsce Ludowej seryjnych morderców nie mogło być, a milicja w łapaniu przestępców miała skuteczność jak nowojorski porucznik Theo Kojak. O części z tych morderstw, porwań czy kradzieży ludzie dowiadywali się najczęściej od opinii publicznej.

Autor wykonał tytaniczną pracę zbierając materiały, głównie z IPN-u, ale również z książek, gazet czy Centralnego Archiwum Wojskowego. W dodatku nie ma tu miejsca na przeoczenie jakiegokolwiek szczegółu: książka ma niewiele mniej niż 500 stron, a i tak wydaje się, że chciałoby się o niektórych sprawach poczytać więcej. Szczegółowo poznamy również działania milicji, która często obierała błędną taktykę, nie spodziewając się, że rozwiązanie może być inne, do tego zupełnie zaskakujące. Jak wtedy gdy jakiś szaleniec postawił wszystkie polskie służby w Polsce, pisząc list z groźbami o możliwym zatruciu mieszkańców Jeleniej Góry.

Zbiór pojedynczych reportaży ma to do siebie, że jedne wciągnęły mnie w tak duży sposób, że musiałem jeszcze zajrzeć do Internetu, aby pogłębić wiedzę na dany temat. Było tak choćby w przypadku sprawy Zdzisława Marchwickiego, domniemanego zabójcy kobiet. Choć gdybym posiadał książkę Przemysława Semczuka „Wampir z Zagłębia”, to na pewno bym z niej skorzystał. Lektura rozpoczyna się w bardzo zachęcający sposób, ale muszę przyznać, że o niektórych sprawach czytało się ze sporym znużeniem, szczególnie ostatnie rozdziały o zabójstwach marynarzy na statkach czy kradzieży cennych obrazów we Wrocławiu. Nie wszystkie historie w książce trzymają w napięciu.

Podczas lektury wielu z nich jednak aż przecierałem oczy ze zdumienia, że są to wydarzenia, które zdarzyły się w przeszłości, a nie po prostu jakaś fikcja literacka. Trudno mi było uwierzyć w niektóre przestępstwa, biorąc pod uwagę sytuację w kraju oraz okoliczności tych zdarzeń. A jeszcze bardziej byłem zszokowany, że przez długi czas złoczyńcom złe czyny uchodziły płazem albo służby nie powiadamiały o grożącym niebezpieczeństwie. Zbrodnia w PRL-u była przecież rzadkością. Według władz i tego, co przekazywano w mediach.

Urodziłem się dobrych kilka lat po upadku komunizmu, dlatego tylko domyślam się, że dla niektórych z Was sięgnięcie po tę książkę może być potraktowane jako wspomnienie dawnych (nie znaczy dobrych) czasów. Ja jednak za sprawą historii oraz pióra autora czytałem „Czarną wołgę” z wypiekami na twarzy. Polecam Wam ją szczególnie, jeśli jesteście zainteresowani tamtą epoką oraz jej bogatą kryminalną historią.

Zostaw po sobie ocenę!

Redaktor prowadzący bloga Przeczytane.

Książkoholik, miłośnik brytyjskiej muzyki i wielbiciel francuskiej piłki.

Kontakt: pawell@przeczytane.net

Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *