Czy zastanawialiście się kiedyś, co musieli czuć skazańcy na kilka chwil przed śmiercią? Jak się zachowywali i czy mogli pogodzić się ze swoim nieuniknionym losem? A co w głowie mieli ci, którzy wykonywali sądowe wyroki? Jakie to było przeżycie dla tych, którzy pozbawili życia kilkuset ludzi? Wiele osób pytało o to Johna Ellisa, który przez niemal ćwierć wieku pełnił obowiązki pierwszego kata Wielkiej Brytanii. W książce „Dziennik kata” spisano jego wspomnienia o wieszaniu skazańców, o których niegdyś mówili wszyscy.
Prawie każda osoba, pragnąca poznać odpowiedzi na te pytania byłaby przekonana, że kat zawsze musi staczać zacięty bój ze skazańcem, który drze się wniebogłosy i którego trzeba wlec na spotkanie ze śmiercią. Okazuje się, że niekoniecznie. Główny bohater książki postanowił podzielić się swoimi przeżyciami w dzienniku, który możemy przeczytać dzięki nakładowi Wydawnictwa Aktywa.
„Dziennik kata” to nie tylko spis wszystkich straceńców, którym los przydzielił Jona Ellisa na ostatnie chwile życia. Autor przy opisywaniu wydarzeń przy szubienicy opowiedział historię każdego z powieszonych ludzi, robiąc to w kolejności niechronologicznej. Dlatego z niemal wszystkimi szczegółami czytamy o ich losach, a to wszystko sprawia, że dzięki książce mamy możliwość zaznajomienia się z kilkunastoma dramatycznymi historiami, rodem z kryminalnych opowieści.
Mimo że jest to niezwykle trudna lektura, dotycząca nadal budzących kontrowersje egzekucji, to wspomnienia Ellisa czyta się zaskakująco lekko jak na podjętą tematykę. A przecież mowa tutaj o miejscach i czasie, w którym z pewnością nie chcielibyśmy się znaleźć. W „Dzienniku kata” posmakujemy ostatnich chwil życia więźnia, dowiemy się, co czuli skazani na karę śmierci oraz poznamy wszystkie okoliczności tych tragicznych wydarzeń. Chociażby to, że John Ellis na kilka minut przed pójściem na szubienicę dawał każdej osobie szklankę brandy do wypicia.

Autor przez 23 lata pracy w zawodzie był istnym perfekcjonistą. Wszystko zawsze musiało być dopracowane: wysokość spadu ustalał dzień wcześniej z dokładnością co do centymetra, a wszystko miało się odbyć bez bólu, bez komplikacji, najlepiej w zaledwie kilka sekund. W książce możemy zaczerpnąć wiele cennych, ale również często szokujących informacji o systemie sądownictwa w pierwszych latach XX wieku. Przywołano stare sprawy, które na stałe zapisały się na kartach brytyjskiej kryminalistyki. Z relacji Ellisa dowiadujemy się, jak omdlewającą Edith Thomson niesiono na szubienicę, jak doktor Crippen z uśmiechem maszerował na spotkanie stryczka. Poznamy również historię zaciekle walczącego o swoje życie Williama Palmera i dlaczego młodociany Jack Griffiths popędził naprzeciw śmierci.
„Dziennik kata” to szokująca opowieść o ostatnich chwilach życia największych zbrodniarzy napisaną z perspektywy pierwszego kata Wielkiej Brytanii. Na koniec książkę dopełnia epilog, w którym przedstawione zostały ostatnie lata życia kata, który po ponad dwudziestu latach zrezygnował i przeszedł na emeryturę. Czy poradził sobie z przeszłością? To oczywiste, że pełniona funkcja wpłynęła na jego życie. Ale odpowiedź na te pytanie naprawdę bardzo Was zaskoczy…
Lektura nie jest tylko opisem wydarzeń, ale skłania czytelnika do refleksji na temat wykonywania wyroków śmierci. Te czasy oczywiście są już za nami, ale głosy O podejmowaniu takich kar nie ustają. Wypada nam po prostu cieszyć się, że żyjemy w XXI wieku, gdzie takie sytuacje są dla nas nie do pomyślenia.
Materiał powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Aktywa.
Kontakt: pawell@przeczytane.net