Okładka książki "Sto lat samotności" Gabriel Garcia Marquez
Książka "Sto lat samotności" Gabriel Garcia Marquez

„Sto lat samotności” to książka, którą początkowo pragniesz odłożyć na półkę, ale z czasem wciąga Cię tak głęboko, że nie chcesz, aby kiedykolwiek się skończyła. Realizm magiczny, melancholia i brutalna prawda o ludzkiej naturze – powieść Marqueza to literacki labirynt, który jednocześnie zachwyca i przytłacza, zmuszając do refleksji nad samotnością i upływem czasu.

Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z wydawnictwem Muza.

„Sto lat samotności” Gabriel Garcia Marquez

Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że nie jest to najbardziej popularny gatunek literatury, często odrzucany np. z powodu trudności na początku lektury i „Sto lat samotności” tylko to potwierdza. Legendarna powieść Gabriela Garcii Marqueza ma bardzo wysoki próg wejścia. W moim przypadku trudności na starcie były największe od 14 lat, kiedy to ambitnie chciałem przeczytać cykl „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta (rzuciłem to po 30 stronach pierwszej części).

Przeczytaj również: „Małe kobietki” Louisa May Alcott – recenzja

U Marqueza od samego początku zderzamy się ze sporą liczbą bohaterów i wątków, które przeplatają się ze sobą (niektóre nawet w jednym zdaniu). Sam język powieści również nie pomaga. Narrator bardzo drobiazgowo kreuje świat przedstawiony, jednocześnie wypluwając wątki i postaci niczym z pistoletu maszynowego. Ponadto ten detalista z jednej strony zgrywa kogoś pozbawionego jakichkolwiek emocji, z drugiej popisuje się wątkami grozy i bardzo nieoczywistego humoru. Ten szczególarz do perfekcji opanował zmienność tempa akcji oraz przedwczesne odkrywanie przed czytelnikami finalizacji wątków. Podsumowując: od startu ma się wrażenie, jakby książka została napisana przez kogoś w obłędzie!

Magia codzienności, czas i samotność w sidłach realizmu

Zmianie tego odczucia nie pomaga również realizm magiczny. Świat przedstawiony w Macondo roi się od cudów, które dla bohaterów powieści są chlebem powszednim. Deszcz padający przez prawie 100 lat bez przerwy? Plaga bezsenności i braku pamięci zbiorowej? Latający dywan i lewitujący ksiądz? Deszcz żółtych kwiatów? A to tylko przykłady pierwsze z brzegu

Problemem będzie również ustalenie głównego bohatera powieści. Bo kto nim jest? Aureliano Buendia? Jego matka Urszula? Macondo? Tytułowa samotność? A może czas? Dwa tygodnie temu odłożyłem tę książkę na półkę i próbuję to rozgryźć. Na ten moment bliżej mi do pary: samotność i czas. Przekonany jednak nie jestem. To wszystko na pewno nie pomaga w lekturze i samym odbiorze początku (a może i całości?) książki.

Okładka książki "Sto lat samotności" Gabriel Garcia Marquez
Książka „Sto lat samotności” Gabriel Garcia Marquez

Uważam jednak, że dlatego warto sięgać po klasykę, bo tytuły nie są do niej zaliczane przypadkiem i nieraz warto tym powieściom dać kilka szans, aby do nas przemówiły. Z tego powodu nie odrzuciłem „Stu lat samotności”.

I to była znakomita decyzja! W „Sto lat samotności” znajdziecie takie tematy jak zderzenie zamkniętej społeczności z cywilizacją, ale też prawdą (Macondo jako raj na ziemi, które de facto było przekleństwem), problem migracji, granic fizycznych oraz granicy poznania życia i śmierci, dobra i zła. Mnóstwo też o naturze i duchu ludności Ameryki Południowej.

Ale Gabriel Garcia Marquez w swojej kultowej i najgłośniejszej powieści (ponad 50 mln sprzedanych egzemplarzy!) pod płaszczem realizmu magicznego (który w takiej postaci powstał po wieloletniej lekturze autora prac z dziedziny alchemii, mitów, ludowych wierzeń, biblii, historii) dotyka rzeczy tak naprawdę fundamentalnych. Autor w dziele swojego życia kpi z ludzkiego przeświadczenia o wielkości, pokazując, że ambicje czy plany człowieka do dokonania rzeczy wielkich globalnie nikogo nie interesują.

Że czas jest jedynym weryfikatorem naszego życia na ziemi i choćbyśmy nie wiem co robili, i tak wpadniemy w jego sidła. Że samotność nie ogranicza się jedynie do liczby (nawet najbliższych nam) osób, z którymi żyjemy, bo proza życia może dotknąć nas w taki sposób, iż nie będzie na ziemi nikogo, kto będzie w stanie nas zrozumieć. Oprócz właśnie samotności, która jako jedyna przytuli nas do swojego serca i pozwoli się wypłakać.

„Sto lat samotności” Gabriel Garcia Marquez – recenzja

„Sto lat samotności” to powieść przepełniona naturalizmem, melancholią i żalem, który znakomicie wpisał się w ducha czasów podczas publikacji (1967 roku), a jeżeli zobaczymy na niepewność czasów, w jakich przyszło nam żyć, nadal jest aktualna. Czy jednak widać w niej choć trochę światła? Od dwóch tygodni drapię się w tym temacie w głowę i widać już małą dziurę. Na pewno „Sto lat samotności” to powieść z duszą, książka, którą na początku chcesz rzucić w kąt, a później nie możesz się od niej odpędzić. Ja im bliżej byłem końca tym większe miałem wrażenie, że w zasadzie ta opowieść mogłaby się nie kończyć.

Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuX-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!

Zostaw po sobie ocenę!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

By Marcin Łopienski

Czytelnik, recenzent i promotor literatury. Na co dzień wydawca miejskiego portalu Radia Eska w Białymstoku. Zajmuje się bieżącymi sprawami dotyczącymi stolicy Podlasia, jak również całego regionu. Z mediami, wcześniej głównie sportowymi, związany od 2016 roku. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prywatnie wielki fan mediów społecznościowych, piłki nożnej oraz serialu „Przyjaciele”. Kontakt: m.lopienski@przeczytane.net

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights