„Świąteczne nieporozumienie” to lektura, która mimo wszystko znajdzie swoich odbiorców. Piszę „mimo wszystko”, bo nadal nie jestem w stanie ocenić czy czytanie tej książki było dla mnie nieporozumieniem. Chociaż sam fakt, że jej początek mnie zachwycił, sprawił, że poświęcę lekturze więcej niż chwilę.
„Świąteczne nieporozumienie” Katarzyna Bester
Książka Katarzyny Bester jest stosunkowo krótka. Posiada tylko 243 strony. „Świąteczne nieporozumienie” postrzegałem więc jako coś idealnego do czytania w okresie – jak podpowiada tytuł – świątecznym. Krótka – wyrobię się przed wigilią albo zanim igły z choinki nie opadną. Liczyłem też, że lektura wciągnie mnie w bożonarodzeniowy klimat i nie obciąży mi mózgu na tyle, żeby nie mieć kaca książkowego. W tym czasie wolę raczej skupić się tylko na tuczeniu swojego brzucha świątecznym serniczkiem. I muszę przyznać, że jeśli chodzi o te wspomniane aspekty, historia napisana przez Bester „zrobiła” robotę.
Nie wiem czy też należycie do tego grona czytelników, ale ja potrafię zakochać się w książce, tylko z powodu świetnej okładki. W tym miejscu muszę pogratulować grafikom, bo lektura wygląda naprawdę pięknie. Litery umieszczone na okładce da się dotknąć, a ta w dodatku dobrze odbija światło. Po prostu idzie się zakochać.
Przeczytaj również: „Zostań moim aniołem” Gabriela Gargaś – recenzja
Kolejny moment, w którym grafik zasługuje na pochwały, pojawia się kiedy zaczynamy czytać kolejny rozdział. Mianowicie każdy z nich zaczyna się obrazkiem. Ten ma stanowić coś w podobnie inicjału, którego można było spotkać w średniowiecznych księgach.
Nie dla wstydliwych czytelniczek
Po lekturze tej książki mogę bez cienie wątpliwości stwierdzić, że jest skierowana do przedstawicielek płci pięknej. Jednak jako mężczyzna dzięki Katarzynie Bester mogłem odnaleźć w sobie kobiecy pierwiastek, lecz za kolejną taką historię raczej bym podziękował. Za to „Świąteczne nieporozumienie” na pewno polubi się z czytelniczkami pewnymi siebie. Główna bohaterka, czyli Harper to ambitna kobieta, która walczy w pracy o swoje, a miłość odkłada na bok. Jest też zadziorna. Jej maniera po prostu mnie urzekła. Przyznam, że trochę szkoda, że związek z ukochanym „spiłował” jej pazurki.
Książka Bester może także zagościć na półce kobiet, które wracając po pracy do domu, chcą zatopić się w świat romansu, niekiedy nawet bezwstydnego.
Nie byłbym sobą, gdybym nie wyciągnął z książki czegoś „ambitnego”. Postawa Harber i Ruby nauczyła mnie, że nie warto „zatapiać się” w pracy kosztem rodziny i zdrowia. Wiem, że to oklepane frazesy. Jednak ilu z nas może powiedzieć, że jeśli jutro ten świat się skończy, może śmiało stwierdzić: „dobrze spędziłam/spędziłem dotychczasowe życie”? Niestety żyjemy w świecie, gdzie deadline jest często ważniejszy niż pytanie o samopoczucie matki czy nawet nasze własne zdrowie. Czas świąt to też czas na zwolnienie. Lepszej okazji do zastanowienia się nad tym, czy postępujesz według swoich priorytetów, nie będzie. Jeśli mówisz, że na pierwszym miejscu kładziesz np. rodzinę, to czy naprawdę twoje zachowanie to potwierdza?
Niedomówienia – o to chodzi, choć za mało
Jedną z zalet „Świątecznego nieporozumienia” jest sposób przedstawienia przeszłości Harpet. Tak naprawdę sytuacje z dawnych lat z udziałem bohaterki poznajemy tylko wtedy, gdy zdecyduje się sama zdradzić jakąś tajemnicę np. swojemu ukochanemu. Odkrywanie nawet małych elementów, które miały ogromny wpływ na późniejsze losy Harper, skłaniało, żeby czytać dalej. Niestety tych opowiadań o przeszłości było zbyt mało. W efekcie czego niekiedy zamiast kolejnego czynnika, który sprawi, że utożsamię się bardziej z Harper, dostawałem miłosną papkę.
No i wreszcie „najlepsze” – motyw świąteczny. Autorka świetnie nim „zagrała”. Najpierw poznajemy Harper jako kobietę, która nie lubi świąt. O tym zresztą daje do zrozumienia swojej przyjaciółce. Za to później okazuje się, że w czasie Bożego Narodzenia przeżywa najlepsze chwile w życiu. W dodatku bohaterka sama dostrzega pozytywy w magii świąt. Wiem, że taki przebieg historii z pozoru może okazać się miałki, ale taki nie jest. Poza tym czasami wydaje się, że nastrój świąteczny jest zależny od losów Harper. Gdy ta mierzy się z problemami, nastrój tak naprawdę umiera, żeby potem odrodzić się na nowo, jak jej szczęście.
„Świąteczne nieporozumienie” Katarzyna Bester – recenzja
Było najlepsze, teraz – „najważniejsze”. Przede wszystkim, jeśli szukacie pomysłu na prezent dla babci, mamy, cioci, które lubią czytać, to – nie wybierajcie tej książki. No chyba, że chcecie, żeby wcześniej wymienione postrzegały Was jako bad girl/boy. Myślę, że te Panie nie są gotowane na taką dozę czytelniczej erotyki. Dlatego jeśli wrzucicie „Świąteczne nieporozumienie” komuś pod choinkę, to proszę Was, zaadresujcie je np. do kumpeli. I to tej najlepszej.
Więcej nowości znajdziecie na taniaksiazka.pl.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!