Wojna na Bałkanach pozostaje w świadomości Polaków, którzy pamiętają jej echa z lat 90. XX wieku. „Winda Schindlera”, której autorem jest Darko Cvijetić pokazuje, że każda wojna to nie tylko wielkie wydarzenie polityczne, ale przede wszystkim tragedia jednostek i społeczności.
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z Oficyną Noir sur Blanc.
„Winda Schindlera” Darko Cvijetić
Wojna na Bałkanach jest w Polsce znana. Jedni słyszeli o niej więcej, drudzy mniej, ale jestem przekonany, że spora część naszego społeczeństwa spotkała się z tym terminem, a ci, którzy w latach 90. XX wieku chodzili do szkoły, to zapewne jedną z konsekwencji tego konfliktu odczuli na własnej skórze. Problem może pojawić się w momencie, kiedy zadamy pytanie: jak wyobrażamy sobie dramat tamtych dni? Jakie odcisnął on piętno na mieszkańcach dawnej Jugosławii?
Przeczytaj także: „Trans-Atlantyk” Witold Gombrowicz – recenzja
Jakieś przebłyski zapewne mamy przed oczami, chociażby z uwagi na kilka filmów (nawet w polskich „Psach 2” był kadr), ale żeby zgłębić temat musimy wejść głębiej. I Darko Cvijetić swoją „Windą Schindlera” pokazuje, że wcale nie trzeba w tym celu sięgać po opasłe reportaże, a wystarczy zaledwie 80-stronicowa opowieść.
Dawni znajomy po dwóch stronach barykady
Bohaterem książki są mieszkańcy „Czerwonego Wieżowca”, dwóch 13-piętrowych budynków w Prijedorze (rodzinna miejscowość autora), stykających się ze sobą, z czterema windami, zamieszkiwanymi przez rodziny serbskie, bośniackie, jugosłowiańskie i chorwackie. Darko Cvijetić zaczyna dosyć przebiegle, od wspomnień z lat 70. XX wieku i zwyczajnego życia, które wywróciła do góry nogami wojna. Ale dzięki temu nakreśla sielską codzienność społeczności, co potęguje dramat jednostki już po rozpoczęciu konfliktu. To jak nagle dawni znajomi stanęli po dwóch stronach barykady wstrząsa czytelnikiem, tak jak losy mieszkańców Prypeci szarpią nasze wewnętrzne struny po wybuchu elektrowni w Czarnobylu w serialu „Czarnobyl”.
Darko Cvijetić postawił na kilka prostych aspektów, które dopracowane do perfekcji sprawiły, że siła rażenia tej opowieści jest niesamowita. Chodzi o bardzo krótkie rozdziały, zbudowane z pojedynczych zdań, w których każde słowo ma ukryte znaczenie. Do tego narrator, który nie ujawnia się, ale wydaje się, że jest bliskim uczestnikiem wszystkich wydarzeń i niesamowity finał opowieści, który wbija w fotel. I ten tytuł, który rezonuje z „Listą Schindlera”. Moim zdaniem winda jest tu niemym, tym razem bezbronnym świadkiem (obserwatorem) zbrodni na ziemiach byłej Jugosławii.
„Winda Schindlera” Darko Cvijetić – recenzja
Darko Cvijetić po mistrzowsku pokazuje, że krótka forma może być równie skuteczna, jak powieść 500-stronicowa. Oczywiście w „Windzie Schindlera” nie przeczytacie o faktach dotyczących wojny na Bałkanach. Ale w tej oszczędnej, sugestywnej prozie, przepełnionej egzystencjalnym cierpieniem zobaczycie, jak każda wojna jest wielkim dramatem dla zwykłych ludzi. Społeczności, którym przez dekady do szczęścia brakowało jedynie siebie i świętego spokoju, a nagle ich sąsiedzi przez ŚCIANĘ stali się wrogami na śmierć i życie. Książka Darko Cvijeticia to opowieść na godzinę czytania. A później na kolejną, kolejną i następną.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!