Okładka książki "Wybrzeże szpiegów" Tess Gerritsen
Książka "Wybrzeże szpiegów" Tess Gerritsen

„Wybrzeże szpiegów” Tess Gerritsen – recenzja

Szanuję pisarzy, którzy po latach pisania książek o jednej tematyce, decydują się na wyjście ze swojej strefy komfortu. Tym bardziej, jeśli pisarzowi ta zmiana wpłynie na dobre. Tak właśnie było z Tess Gerritsen, najbardziej znanej na świecie autorki kryminałów medycznych. Jej „Wybrzeże szpiegów” to wykwintna powieść szpiegowska, którą zdecydowanie warto przeczytać.

Materiał powstał dzięki współpracy z wydawnictwem Albatros.

„Wybrzeże szpiegów” Tess Gerritsen

Z czym wam się kojarzy Tess Gerritsen? Z pewnością na samą myśl przychodzą wyśmienite kryminały medyczne, z których słynie amerykańska autorka. Tymczasem na początku 2024 roku na polskim rynku wydawniczym pojawiła się książka pod tytułem „Wybrzeże szpiegów”. O Maggie Bird można wiele powiedzieć: hoduje kurczaki, jest uprzejmą sąsiadką i wiedzie spokojne życie w idyllicznym Purity w stanie Maine. Z pozoru przeciętna sześćdziesięciolatka regularnie uczęszcza do klubu książki, gdzie wraz z przyjaciółmi, którzy również są na emeryturze, pije martini – mieszane, a nie wstrząśnięte. Kto by pomyślał, że wszyscy pracowali w Agencji i byli szpiegami?

Przeczytaj także: „CZWARTKOWY KLUB ZBRODNI” RICHARD OSMAN – RECENZJA

Kobieta przed kilkunastoma laty po misji, która skończyła się tragicznie, odeszła z Agencji i długo szukała dla siebie miejsca. Po kilkunastu latach spokoju podrzucono pod jej dom zwłoki kobiety, która dzień wcześniej wypytywała o jej ostatnią operację w CIA. Była agentka nie ma wątpliwości, że jest to wiadomość od wrogów. Kobieta nie zamierza zdradzać policji szczegółów ze swojej przeszłości i bierze sprawy w swoje ręce. Za sprawą wydarzeń z życia Maggie Bird, przekonujemy się, że z byciem szpiegiem jest trochę jak z jazdą na rowerze: człowiek nie zapomina, jak to się robi.

Wyskok, który zamieni się w serię

Podobnie można powiedzieć o samej autorce, która znana jest przede wszystkim z kryminałów medycznych. Tym razem Tess Gerritsen zdecydowała się na napisanie swojej pierwszej szpiegowskiej powieści. Zainspirowana własnymi sąsiadami buduje atmosferę napięcia i zagadki, stawiając przed czytelnikiem pytanie, czy kobieta, która kiedyś była szpiegiem, zdoła uciec duchom swojej przeszłości. Muszę przyznać, że jak na debiut w tym gatunku, to „Wybrzeże szpiegów” wypada bardzo dobrze. I bardzo się cieszę na myśl, że autorka potwierdziła drugą książkę z tego cyklu.

Okładka książki "Wybrzeże szpiegów" Tess Gerritsen
Książka „Wybrzeże szpiegów” Tess Gerritsen

Choć książka miała być tylko jednorazowym wyskokiem autorki i odbiciem od thrillerów medycznych, to bohaterowie tak bardzo przypadli jej do gustu, że nie potrafiła się z nimi ot tak rozstać. Sam miałem podobne odczucia. Mamy tutaj dobrze oddany klimat małej społeczności, w której niby każdy wie wszystko o każdym, ale jak przychodzi co do czego, nabiera wody w usta. Bohaterowie są wyraziści i każdego z nich lubimy na swój sposób. Począwszy od Maggie Bird, po jej kolegów i koleżanki z Klubu Martini, a także Jo Thibodeau – szefowej komendy policji w Purity, która prawdopodobnie odegra większą rolę w kolejnej części.

Bohaterowie to nie wszystko, Tess Gerritsen przede wszystkim w umiejętny sposób snuje fabułę, wplatając w nią elementy szpiegowskie. Wykorzystując mieszankę retrospekcji oraz teraźniejszości krążymy z bohaterami po różnych częściach świata, a nieoczekiwane zwroty akcji tylko potęgują emocje podczas lektury. Wielokrotnie podczas czytania „Wybrzeża szpiegów”, dowiadujemy się, że nic nie jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

Jak wypadła Tess Gerritsen w nowym dla siebie gatunku?

Ta tajemniczość działa na korzyść nowej powieści autorki, przede wszystkim w drugiej części lektury. Wówczas akcja nagle przyspiesza i dla mnie było to odetchnięcie z ulgą. Początek książki Tess Gerritsen uznałem za niemrawy, choć dobrze odzwierciedlający spokojne życie na wsi, jaki zafundowała sobie główna bohaterka. Choć nie ukrywam, że ostateczne rozwiązania, jakie wybrała amerykańska pisarka, okazały się dosyć proste i w pewnych momentach odczytałem to jako pójście na łatwiznę.

Jak więc Tess Gerritsen wypada na tle swoich koleżanek i kolegów po fachu, którzy spróbowali swoich sił w innym gatunku literackim? Stephen King, Graham Masterton, Wojciech Chmielarz – to tylko kilka przykładów autorów, którzy poradzili sobie w nowej sytuacji. Czy mogę do nich dodać amerykańską autorkę? Myślę, że tak, bo choć pisarka nigdy nie planowała pisać powieści szpiegowskiej, to wyszło jej to naprawdę dobrze i warto to docenić.

„Wybrzeże szpiegów” Tess Gerritsen – recenzja

Choć „Wybrzeże szpiegów” nie zapisze się w dorobku topowych pozycji Tess Gerritsen, to trzeba przyznać, że amerykańska pisarka nie umie pisać słabych książek. Najnowsza powieść nie jest wybitna, daleko jej do serii „Rizzoli/Isles”, lecz to bardzo poprawna lektura, którą czyta się podobnie jak powieści B.A. Paris czy Jenny Blackhurst. Seria o „Klubie Martini” ma spory potencjał i mam nadzieję, że Tess Gerritsen wykorzysta go w kolejnych częściach cyklu.

Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuX-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!

Zostaw po sobie ocenę!

Redaktor prowadzący bloga Przeczytane.

Książkoholik. Miłośnik literatury pięknej, brytyjskiej muzyki i francuskiej piłki.

Kontakt: pawell@przeczytane.net

Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *