okładka książki "Wham! George i ja"
Ksiażka Andrew Ridgeley - "Wham! George i ja"

„Wham! George i ja” to szczera opowieść o przyjaźni między muzykami, którzy w latach 80. wspólnie podbili rynek muzyczny. Z opowieści Andrewa Ridgeleya dowiadujemy się o zakulisowej twarzy Michaela i jest to lektura pełna szacunku, stawiająca pomnik znanemu artyście.

„Wham! George i ja” Andrew Ridgeley

Na wstępie muszę zaznaczyć, że jestem wielkim fanem George’a Michaela i jego postać towarzyszy mi niemal każdego dnia. Dzieje się to oczywiście za sprawą jego muzyki, która umila mi czas zarówno w domu, jak i w pracy. Dlatego gdy tylko usłyszałem o premierze tej pozycji, wiedziałem, że muszę ją mieć. Głównie z tego powodu, że wokalista bardzo dbał o swoją prywatność. Na własną rękę trudno doszukać się wielu informacji zza kulis.

Przeczytaj także: „GEORGE MICHAEL” ROB JOVANOVIC – RECENZJA

Andrew Ridgeley to współtwórca zespołu Wham! – ikony popkultury i symbolu lat 80. Czasu, kiedy imprezy trwały do białego rana, a ekstrawagancja była w cenie. Wówczas na swojej drodze stanęło dwóch młodych chłopaków, jeden z nich pewny siebie, drugi będący niemalże odwrotnością tego pierwszego. Połączyła ich muzyka i zapewne mało kto wyobrażał sobie wówczas, że przejdą tak długą drogę. Od szkolnej ławki po wypełniony po brzegi stadion Wembley. To Andrew był tym, który początkowo opiekował się Georgiosem. Z kolei „Yog” (pseudonim nadany koledze z powodu trudnej wymowy imienia) był zdecydowanie lepszy w nauce. Dlatego jego przyszłość wiązana była raczej z wyższymi uczelniami niż bieganiem po scenie w obcisłych i krótkich spodenkach.

Jak narodziła się whamania

Co ciekawe, na założenie zespołu naciskał właśnie Andrew Ridgeley, który widział siebie i przyjaciela na szczycie list przebojów. Kto wie, czy gdyby nie ambicje Ridgeleya, postać George’a w ogóle wypłynęłaby na szerokie wody na rynku muzycznym. Tym bardziej, że ojciec Michaela wielokrotnie stawiał ultimatum synowi, gdyż nie podobała mu się perspektywa jego występów na scenie.

„Wham! George i ja” to książka niedługa, idealna na jeden bądź dwa wieczory. Podczas nich trudno nie oprzeć się włączeniu niezwykle energicznych piosenek Wham. Lektura poświęcona została w pełni (poza rozdziałem związanym ze śmiercią piosenkarza) okresowi przed stworzeniem zespołu. Jak również w czasach, gdy „whamania” rozlewała się na cały świat. Dlatego w lekturze znajdziemy wiele informacji o latach młodości bohaterów, jacy byli przed dojściem do sławy. Również to jak wyglądały procesy twórcze takich hitów jak „Careless Whisper” czy „Wake Me Up Before You Go Go”.

"Wham! George i ja" Andrew Ridgeley
Książka Andrew Ridgeley – „Wham! George i ja”

Opowieść o wieloletniej przyjaźni

Dawno temu, tuż po otwarciu bloga Przeczytane, zdecydowałem się na recenzję pozycji Roba Jovanovicia poświęconej życiu (a może bardziej karierze) George’a Michaela. Wówczas narzekałem nieco na fakt, że autor skupił się przede wszystkim na dokonaniach scenicznych artysty. Natomiast zawarł bardzo mało informacji na temat tego, jaki naprawdę był urodzony w Londynie kompozytor. Tutaj jest zgoła inaczej – z opowieści Andrewa Ridgeleya otrzymujemy portret człowieka niezwykle utalentowanego, aczkolwiek bardzo nieśmiałego i mało pewnego siebie. To autor brylował na parkiecie, flirtował z koleżankami i na pierwszy rzut oka był większym materiałem na gwiazdę muzyki pop.

Wydaje się, że nikt nie wiedział o tyle o George’u Michaelu jak Andrew Ridgeley. Panowie znali się bowiem od czasów szkolnych. Dlatego autentyczne wydają mi się wspomnienia autora o swoim koledze. Zwłaszcza te tuż przed dojściem do pierwszego miejsca listy przebojów, koncercie na Wembley czy solową karierą. I muszę przyznać, że podczas lektury wcale nie czuje się, aby autor w książce nie był z nami szczery. Nie wydaje mi się, aby podkoloryzował poszczególne wydarzenia lub stawiał siebie w lepszym świetle. Przeciwnie, dostrzegał błędy popełniane przez ich obu w młodości.

Hołd złożony najlepszemu kumplowi

Andrew Ridgeley wielkim pisarzem nie jest – to widać już w pierwszych kilkunastu stronach, ale ten aspekt nie wydaje się wielkim minusem. W końcu książka Wham! George i ja” nie jest po to, aby nagradzać ją za bogate słownictwo. Nie o to chodzi w pamiętnikach czy biografiach. Tutaj przyjaciel wspomina swojego kumpla z jak najlepszej strony, dzięki czemu to lektura ciepła, przy której spędzicie miłe chwile. Prosty język, proste historie, a także jasny przekaz, niczego więcej nie należy się spodziewać, nie ujmując oczywiście treści.

Trudno nie odnieść wrażenia, że książka Wham! George i ja” to swoisty hołd Ridgeleya dla swojego przyjaciela. Czytając pozycję czuć niesamowity respekt, podziw, ale również oddanie swojemu byłemu przyjacielowi. Andrew wiedział jak wielki potencjał drzemie w George’u i odejście tego zdolniejszego z zespołu było nieuniknione. Nie znajdziemy w lekturze żadnych pretensji. Nawet wówczas, gdy Andrew Ridgeley pisze o decyzji, jaką było przejęcie przez Michaela obowiązków solowego komponowania i pisania piosenek Wham.

„Wham! George i ja” Andrew Ridgeley – recenzja

Ta pozycja nie powstała, aby Ridgeley po latach przypomniał o sobie i wrócił na celebryckie salony. Nie czuje się również tego, aby za pomocą książki Wham! George i ja” autor chciał wywołać skandal, który wpłynąłby znacznie na jej sprzedaż. Ba, usuwa się nawet w cień, nie wspomni nawet o tym, czym (oprócz wyścigów) zajmował się po zakończeniu kariery muzycznej. Głównym bohaterem tej pozycji nie jest bowiem on. I mimo że z pewnością zostało pominiętych sporo trudnych wątków, to książka bez wątpienia stawia George’owi pomnik. I ja to szanuję, bo ta lektura doskonale pokazuje szczególne relacje dwóch najlepszych kumpli.

Oczywiście, że chciałoby się przeczytać jeszcze więcej o Michaelu, szczególnie o czasach jego solowej kariery. To jednak zadanie dla kogoś innego niż Ridgeley. Choć akurat w jego przypadku można powiedzieć: czy jest ktoś, kto znał Georgiosa Kyriakosa Panajiotu (prawdziwe imię i nazwisko George’a Michaela) lepiej niż właśnie Andrew?

Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuTwitterze Instagramie!

Zostaw po sobie ocenę!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

By Paweł Łopienski

Redaktor prowadzący bloga Przeczytane. Książkoholik. Miłośnik literatury pięknej, brytyjskiej muzyki i francuskiej piłki. Kontakt: pawell@przeczytane.net

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights