Książka „Zrost” napisana przez Roberta Małeckiego to nie tylko kolejna historia z życia komisarza Grossa, ale też coś nowego i zaskakującego. Autor śmiało eksperymentuje, wprowadzając nietypowe zagadki i skomplikowane psychologiczne elementy, co sprawia, że fani Małeckiego będą mile zaskoczeni.
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z wydawnictwem Literackie.
„Zrost” Robert Małecki
W okolicach Chełmży, przy jeziorze, komisarz Gross znajduje ciało starszej osoby. Nie wiadomo, czy to wypadek, samobójstwo, czy może morderstwo. Aby zrozumieć, co się stało, policjant zagłębia się w życie tej osoby. Okazuje się, że historia zmarłego kryje wiele tajemnic. Kiedy życie bliskich staje pod znakiem zapytania, pytanie o to, co jest dobre, a co złe, staje się trudne. Czy ktoś, kto pomija krzywdę innych, żeby chronić swoją rodzinę, jest dobry czy zły? Stare rany z przeszłości nabierają znaczenia, a umowa milczenia sprawia, że rozwikłanie zagadki staje się trudne.
Przeczytaj także: „WADA” ROBERT MAŁECKI – RECENZJA
Komisarz Gross musi się zmierzyć z jednym z największych wyzwań w swojej pracy, jednocześnie szukając odpowiedzi na pytanie, kto zaszkodził jego własnej rodzinie. Na kolejną część tej serii z wytęsknieniem czekałem aż 3,5 roku, ale było warto. Autorowi udało się bowiem coś, czego zazdrościć może mu każdy twórca piszący serię skupioną wokół danego bohatera: uczynił z niej coś więcej niż tylko bardzo dobry cykl. Historie o Bernardzie Grossie dla wielu czytelników, w tym mnie, to satysfakcjonujące obcowanie z czymś komfortowym, dobrze nam znanym, z czymś, co koi nawet najbardziej rozchwiane nerwy.
„Zrost”, czyli rasowy kryminał
W „Zroście” kilka miesięcy po wydarzeniach z „Zadry” Bernard Gross i jego podwładna Monika Skalska pochylają się nad sprawą dwóch tajemniczych śmierci, które wydarzyły się w zbliżonych do siebie miejscach w podobnym czasie. Czy zgon staruszka Stanisława Sądeckiego i tragiczna śmierć w wypadku drogowym Małgorzaty Wójcickiej są ze sobą powiązane? Komisarz w myśl powiedzenia, że nie ma przypadków, a są tylko znaki, próbuje rozwikłać tę zagadkę, ale aby uzyskać odpowiedź będzie musiał cofnąć się aż do czasów II wojny światowej i tematu holokaustu.
Nie kryję: Robert Małecki pozytywnie zaskoczył mnie takim pomysłem na fabułę, ale najważniejsze jest to, że za odwagą poszła również ciężka praca nad wykonaniem. Bo chociaż tego wątku wojennego nie ma za dużo w „Zroście”, to autorowi i tak udało się oddać klimat wojennej zawieruchy. Począwszy od tego, że żadne inne pokolenie w XX wieku nie dojrzało tak szybko, jak to dorastające po 1939 roku. Przez to, że w tych trudnych czasach nawet najbardziej odważni zdarzali się być tchórzami, a najwięksi patrioci zdrajcami. I w końcu, że prawdziwa miłość nie zna podziałów na rasy, wiek i pochodzenie, a zrosty mogą palić przez całe życie.
„Zrost” to również dalsza część losów Grossa i Skalskiej, którzy próbują poskładać swoje życie po tragediach sprzed lat. Największą zmianę widzimy tu w przypadku komisarza, którego perypetie w tej części momentami wzruszają, a później podnoszą ciśnienie. Ale przede wszystkim jest to rasowy kryminał, z którego czuć ducha mistrzów tego gatunku. Z nieśpieszną akcją, która przyśpiesza tam, gdzie musi i finałem, który zostawia czytelnika z pytaniem: dlaczego?
„Zrost” Robert Małecki – recenzja
Chociaż „Zrost” nie przebija „Wady” i trudno będzie autorowi osiągnąć ten poziom, to jednak jest to wysokiej jakości powieść, lepsza nawet od „Zadry”. Uważam, że to jedna z najlepszych książek autora, zdecydowanie najbardziej dojrzała i złożona pod względem narracyjnym.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również: „NAJLEPSZE KSIĄŻKI NA ŚWIĘTA – CO PRZECZYTAĆ W 2023 ROKU?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!