„Małe kobietki” Louisy May Alcott to powieść, która pomimo swojej prostoty fabularnej, nie przestaje fascynować czytelników na całym świecie. Książka ta, oprócz przedstawienia trudów życia w XIX-wiecznej Ameryce, porusza także ponadczasowe wartości i relacje międzyludzkie, co czyni ją tak wyjątkową i uniwersalną.
„Małe kobietki” Louisa May Alcott
„Małe kobietki” Louisy May Alcott to idealna pozycja do tego, aby zadać to pytanie. Jest to przykład takiej klasyki, która wyłamała się poza ramy literatury i doczekała się ekranizacji. Dużo to mówi o popularności książki, która paradoksalnie w ogóle nie powinna zachwycać.
Początek lat 60. XIX wieku, Stany Zjednoczony Ameryki, trwa wojna secesyjna. Pod nieobecność ojca, który z własnej woli pojechał na front, opiekę nad czterema córkami oraz domem samotnie sprawuje matka – Marmee March. Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem nie tylko z uwagi na nieobecność głowy rodziny, ale również z powodu jego wcześniejszych nieudanych interesów.
Kanwą całej książki są perypetie Meg, Jo, Beth i Amy, które próbują przetrwać ten czas biedy i rozłąki z ukochanym ojcem, nieustannie wymyślając nowe sposoby na spędzenie wolnego czasu. Ale co mogą robić ubogie dziewczynki w wieku od 16 do 12 lat? W dodatku w XIX wieku na prowincji? Nie za wiele jest dla nich atrakcji, tak jak dla czytelnika nie za dużo tu dramatycznych zwrotów akcji, twistów czy wielopoziomowej intrygi.
Jak być dobrą matką?
A jednak mimo to od „Małych kobietek” naprawdę trudno jest się oderwać! Co zatem sprawia, że w zasadzie tak prosta fabularnie historia, momentami trochę naiwna, momentami wzruszająca w dalszym ciągu porywa czytelników? Moim zdaniem trzy kwestie są w tej książce decydujące. Zacznę od tego, że Louisa May Alcott mocno wyprzedziła swoje czasy i w „Małych kobietkach” stworzyła nieoficjalny poradnik na to, jak być dobrą matką (z poszanowaniem pozycji i roli kobiety), w jaki sposób pielęgnować relacje z latoroślami oraz jak przygotować swoje dzieci na trudy życia. A dla samej młodzieży może to być kapitalna lekcja o dorosłości, odróżnianiu dobra od zła, radzeniu sobie z fałszem, pychą, zazdrością, ale też miłością.
Druga kwestia to warstwa psychologiczna „Małych kobietek”. Louisa May Alcott moim zdaniem po mistrzowsku nakreśliła relacje panujące między wszystkimi bohaterami książki, którzy sami w sobie również zasługują na osobną uwagę. Autorka stworzyła postaci ciekawe, wielowymiarowe, co też zyskuje atencję czytelnika.
„Małe kobietki” Louisa May Alcott – recenzja
Ważną rolę odgrywa tu też tło, czyli USA lat 60. XIX wieku w zderzeniu z wartościami chrześcijańskimi. To właśnie z nimi Louisa May Alcott porównuje ówczesne elity Stanów Zjednoczonych, które przejęły wiele ideałów zachodniej Europy i autorka w „Małych kobietkach” nie szczędzi takim postawom krytyki. Tło tamtych czasów jest ważne również w zapoznaniu się z klimatem Ameryki doby wojny secesyjnej, który jest istotny dla uniwersalnego wymiaru powieści. To wszystko w połączeniu sprawia, że „Małe kobietki” to chociaż literatura sprzed kilku epok, to nadal żywo zajmująca współcześnie.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!