Mówiąc o książce „Suknia” Jennifer Robson nie można przejść obojętnie obok głównego tematu tej opowieści. Dlatego jeśli jesteście fanami brytyjskiej rodziny królewskiej, to znakomicie odnajdziecie się w tej historii.
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z Wydawnictwem Literackim.
Wszystkie trzy bohaterki: Ann, Miriam i Heather łączy suknia ślubna królowej Elżbiety. A właściwie to, jak została uszyta i kto w głównej mierze za ten proces odpowiadał.
„Suknia” Jennifer Robson – wielowątkowa historia
W „Sukni” mamy relacje trzech bohaterek: z jednej strony osadzoną w 1947 roku (Ann i Miriam), z drugiej współcześnie (Heather). Na pierwszy rzut oka może to pachnieć chaosem, bo mamy tu do czynienia z kilkoma bohaterami i skokiem czasowym, ale na szczęście autorce udało się to bardzo zgrabnie połączyć. Części Ann i Miriam uzupełniają się, a powroty do 2016 roku nie irytują. Momentami nawet ciekawią.
Zasłużony hołd oddany kobietom z trzeciego szeregu
Sam pomysł na wybór właśnie tej historii wydaje się świetny. Bez względu na to, czy popatrzymy na to od strony dziennikarskiej czy pisarskiej: mało słyszy się bowiem o ludziach z czwartego czy piątego szeregu, a przecież to ich mrówcza (często fizyczna, momentami katorżnicza i w dodatku słabo opłacana) praca zapewnia sukces. „Suknia” Jennifer Robson zatem to hołd oddany kobietom, które przyczyniły się do organizacji tak wielkiej imprezy, jak ślub następcy tronu.
Jak wyglądał Londyn tuż po zakończeniu II wojny światowej?
Robson w swojej książce podjęła się również trudnego zadania przedstawienia realiów panujących w Londynie tuż po zakończeniu II wojny światowej. Pamiętajmy, że mówimy o mieście, które nie było zniszczone do tego stopnia, co chociażby Warszawa. A i tak ludziom żyło się trudno. Na potrzeby tej recenzji wymienię chociażby takie problemy jak naloty niemieckich bombowców czy reglamentacja niektórych towarów codziennego użytku. Autorce sporo tych problemów udało się w „Sukni” opisać.
Ważna bohaterka
Robson wplotła w ten krajobraz fascynację Brytyjczyków rodziną królewską. Kluczowe jest tu spojrzenie Miriam, która jako Francuska obserwuje cały ten teatr i nie może tego zrozumieć. W tak trudnych czasach Londyńczycy często nie mieli co jeść, ale o rodzinie królewskiej, która takich problemów nie miała, wiedzieli wszystko. Myślę, że z tego powodu obecność w „Sukni” takiej bohaterki jak Miriam pomaga w odbiorze całości, bo ta postać jest bliższa wszystkim spoza Wielkiej Brytanii.
Piękna opowieść dla kobiet
„Suknia” to opowieść o silnych kobietach, które mimo trudności poradziły sobie w życiu. Bohaterkach czwartego lub piątego planu, bez szemrania wykonujących swoją robotę. O Londynie z końcówki lat 40. XX wieku – pełnego brudu, biedy, przemocy, żywych wspomnień o wojnie i jej piekle, ale również miłości i dobroci. Ostatecznie to one zwyciężają w tej opowieści.
Mimo wszystko „Suknię” Jennifer Robson polecam wyłącznie paniom, bo tego haftowania i momentów szycia jest naprawdę dużo. Na tyle, że faceta zanudzą na śmierć. Wierzcie mi, wiem, co piszę 😉
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Almond”.
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!