Najlepszy kryminał, jaki przeczytaliście w 2024 roku? Jeśli jeszcze nie sięgnęliście po „Czeluść” Anny Kańtoch, najwyższy czas to nadrobić – ale ostrzegam, ta powieść może zrobić wam sieczkę z mózgu. Zagadka sprzed 40 lat, oniryczny klimat i wstrząsająca opowieść o pamięci – to kryminał, który balansuje na granicy snu i rzeczywistości.
Materiał powstał dzięki współpracy autora recenzji z wydawnictwem Powergraph.
„Czeluść” Anna Kańtoch
1985 rok. Grupa nastolatków i letni wypad nad wodę do pobliskich kamieniołomów. Za dużo alkoholu i brawura, która sprawia, że wszyscy wskakują w zimną czeluść. Z jakim finałem? Co dokładnie się wydarzyło? Kto robił zdjęcia tej grupie? Te pytania po 40 latach wracają do głównej bohaterki, a poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: co się stało? jest kanwą powieści.
Przeczytaj również: „Zrost” Robert Małecki – recenzja
Opowieści, po którą każdy czytelnik, zaryzykuję to stwierdzenie, powinien sięgać tylko na własną odpowiedzialność. Bynajmniej nie dlatego, że jest to książka słaba. Wręcz przeciwnie. Dawno nie czytałem tak dobrej literatury gatunkowej, z tym, że dla mnie „Czeluść” to raczej kryminał z elementami fantastyki, mistycyzmu i oniryzmu niż literatura piękna. Jak jednak na tę książkę nie popatrzymy, Kańtoch udało się poruszyć bardzo ważny współcześnie problem. Choć za pomocą trudnej intrygi, która nie wszystkim może przypaść do gustu.
Lektura „Czeluści” jak obieranie cebuli
Wszystko przez to, że lektura tej opowieści jest trochę jak poruszanie się bez okularów w całkowitej ciemności. Od samego początku przez blisko 200 stron ciągle balansujemy na granicy snu, nieustannie dekodując wyobrażenia, przebłyski z przeszłości i złudzenia. Do tego stopnia, że słowo absurd ciśnie się tu na usta już w połowie książki i wcale nie będzie to duże minięcie się z prawdą. Lekturę „Czeluści” zapewne najłatwiej porównać do obierania cebuli (bo przy odkrywaniu tej misternej układanki mogą się pojawić nawet łzy bezsilności), ale mnie bliżej do uczucia układania puzzli (szczególnie ten moment, kiedy otwierasz pudełko z 5000 elementów).

Właśnie dlatego napisałem na początku, że po tę książkę każdy powinien sięgać na własną odpowiedzialność, bo może zrobić wam sieczkę z mózgu. Ale moim zdaniem przy uważnej lekturze, analizowaniu każdego zdania, da się odgadnąć rozwiązanie. Trzeba jednak mieć umysł otwarty na naprawdę pokręcony (tu eufemizm) finał.
Wszystko przez to, że autorka bardzo wiernie odtworzyła świat osób, które dopada demencja starcza. „Czeluść” napisana jest pięknym językiem, co tylko potęguje wrażenie, że Anna Kańtoch stworzyła wstrząsającą opowieść o tym, jaką rolę w naszym życiu odgrywa pamięć i co dzieje się, kiedy ją tracimy. Kim się staniemy, kiedy nie będziemy pamiętać o niczym? Myśleliście o tym kiedykolwiek? Dlatego zwłaszcza osobom, które w swojej rodzinie zetknęły się z problemem demencji czy też chorobą Alzheimera, „Czeluść” może wywołać skrajne emocje. Poza tym dotyka tak ważnej kwestii, jak konsekwencje najgłupszych decyzji z okresu dojrzewania, które później ciążą nad nami aż do śmierci. Znakomita książka, która tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że brak znajomości lektur Anny Kańtoch to wielki błąd.
„Czeluść” Anna Kańtoch – recenzja
„Czeluść” Anny Kańtoch to wciągający kryminał z elementami fantastyki, oniryzmu i mistycyzmu, który opowiada o grupie nastolatków, ich ryzykownej wyprawie nad wodę oraz tajemniczych wydarzeniach, które po 40 latach powracają do głównej bohaterki. Dzięki pięknemu językowi i precyzyjnie skonstruowanej intrydze „Czeluść” to przejmująca opowieść o roli pamięci w naszym życiu, która może wywołać skrajne emocje, zwłaszcza u osób mających doświadczenia z chorobą Alzheimera w rodzinie.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!