Najnowsza powieść Colsona Whiteheada, choć fikcyjna, bardzo trafnie opisuje czasy walki o zniesienie segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu, że autor nie bawił się w kunsztowne opisy otrzymujemy prosty w odbiorze obraz wielkiego wysiłku, jaki biali ludzie wkładali w to, żeby możliwie najbardziej pognębić tych o innym kolorze skóry.
Materiał powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Albatros.
„Miedziaki” Colson Whitehead
Akcja książki rozpoczyna się w czasach nam współczesnych, kiedy w pobliżu zakładu poprawczego, oskarżonego o znęcanie nad podopiecznymi, zostają odkryte dziecięce szczątki. Dawni wychowankowie zastanawiają się, czy po tylu latach w końcu cała prawda o Miedziaku wyjdzie na jaw? I zadają sobie najważniejsze pytanie, choć zawierające w sobie spore pokłady naiwności: czy sprawiedliwości stanie się zadość?
Przeczytaj także: „NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ” KEN FOLLETT – RECENZJA
Colson Whitehead to jeden z najwybitniejszych współczesnych amerykańskich pisarzy. Kto czytał lub słyszał o „Kolei podziemnej” ten doskonale wie, o kogo chodzi i z autorem jak dużego formatu mamy do czynienia. Zdobywca Pulitzera tym razem skupił się na sytuacji Afroamerykanów w latach 60. ubiegłego wieku. Dla przypomnienia to czas wystąpień Martina Luthera Kinga, powiewu świeżości i nadziei Johna F. Kennedy’ego, licznych demonstracji i stopniowego znoszenia segregacji rasowej.
Podzielona Ameryka
Realia tamtych czasów zostały w „Miedziakach” oddane wręcz po mistrzowsku. Z perspektywy Afroamerykanów widać, że chociaż nadzieja jest wśród nich wszechobecna, to i tak w tym świecie rządzą biali, a Ameryka jest wyraźnie podzielona na lepszych i gorszych. Tamtą rzeczywistość widzimy oczami głównego bohatera – Elwooda Curtisa. Sympatycznego czarnoskórego chłopca, pochodzącego z rozbitej rodziny, który mieszka z babcią, ale robi wszystko, aby w przyszłości być kimś. Uczy się pilnie, po szkole dorabia, by odłożyć pieniądze na wymarzone studia. Nauczony przez swoją babkę zawsze postępować właściwie, tak próbuje żyć, aż w końcu trafia do zakładu poprawczego.
Colson Whitehead swoją opowieść podzielił na trzy części, a w historii napisanej w rozdziałach pomieszał czas. Lubię taki zabieg autora, bo to wymusza na czytelniku skupienie, co przy okazji tak trudnego tematu jest dodatkowo wskazane. W pierwszej części poznajemy świat Elwooda i wszystko co robił przed zamknięciem w zakładzie. Zaprezentowana jest również historia tego, co spowodowało jego skazanie, ale też nie jest to wyłożone jak na tacy. Moim zdaniem wszystko po to, aby czytelnik – zwłaszcza ten biały – uzmysłowił sobie, że on, będąc na miejscu naszego bohatera, wyszedłby z tego wszystkiego bez szwanku.
Życie w Miedziaku
Pozostałe dwie części to już historia pobytu Elwooda w Miedziaku, zakładzie poprawczym ze szkołą. Miał wyrobić w młodocianym przestępcy determinację i charakter, odpowiedni dla dobrego obywatela, zacnego i uczciwego człowieka, mającego fach lub umiejętności, które pozwalają zatroszczyć się o swoje utrzymanie. W rzeczywistości poprawczak wykręcał wychowanków we wszystkie możliwe strony. Do tego stopnia niszczył swoich podopiecznych, że po wyjściu na wolność nie byli oni w stanie wieść normalnego życia.
Przeczytaj także: „V2” ROBERT HARRIS – RECENZJA
Colson Whitehead w doskonały sposób przedstawił prawdziwe życie w Miedziaku. Jeśli liczycie na wulgarne i ostre opisy gwałtów, katowań i zabójstw, to przeliczycie się. Autor wspomina o tym wszystkim, ale pomijając szczegóły zmusza czytelnika do wyobrażenia sobie tego wszystkiego, co ci chłopcy musieli przejść. A przecież nie wszystkim dane było dożyć wolności. To wszystko sprawia, że odbiorca nie może przejść obojętnie wobec tej historii. Finał kulminacyjnej sceny (dodatkowy plus za dodanie do historii elementu kryminału) potęguje przejęcie nie tylko historią Elwooda. Lecz również wszystkich tych, którzy doznali wielu krzywd z powodu rasizmu i segregacji rasowej.
„Miedziaki” Colson Whitehead – recenzja
Wspomniałem już na samym początku, że jest to opowieść fikcyjna, do czego autor przyznaje się na końcu w podziękowaniach. W tym samym miejscu Amerykanin podkreśla, że książka to nie jest wyłącznie wymysł jego fantazji, ale powstała ona na bazie prawdziwych miejsc, wydarzeń i ludzkich historii. Doskonale napisana, prostym językiem, bez zbędnych upiększeń i niepotrzebnych opisów, trafia w najkruchszą część każdego człowieka, czyli serce.
Choć nie jest to lektura łatwa, to prowokuje bardzo poważne pytania: jak człowiek mógł wyrządzić tyle krzywd swoim bliźnim? I dlaczego życie tu, na ziemi, jest tak cholernie niesprawiedliwe?
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, Twitterze i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!