okładka książki "Zły Tyrmand" Mariusz Urbanek
Książka Mariusz Urbanek - "Zły Tyrmand"

„Zły Tyrmand” Mariusz Urbanek – recenzja

Czy z opowieści 81 osób da się złożyć portret postaci? Z tym problemem zmierzył się Mariusz Urbanek przy książce „Zły Tyrmand”, nazywaną rewersem „Dziennika 1954” z uwagi na to, że autor postanowił oddać głos tym, których Tyrmand opisał na kartach swojego diariusza.

Ponadto są tu relacje pierwowzorów bohaterów „Złego”, a pisarza wspominają ci, którzy nieświadomie pomogli mu w napisaniu najbardziej znanej powieści. W książce znajdziemy też retrospekcje jego bliskich.

Zły Tyrmand” – oddanie głosu tym, w których bohater uderzał

Szkoda, że Urbankowi udało się zamienić kilka słów jedynie z Małgorzatą Rublówną i Barbarą Hoff. Brakuje tu rozmów z bliskimi i rodziną ze Stanów Zjednoczonych. Według mnie nie daje to pełnego obrazu bohatera, który właśnie na amerykańskiej ziemi zmienił styl życia. Tym samym pasuje to pod narrację: oddajmy głos tym, w których Tyrmand uderzał, teraz oni sami wymierzą cios.

Być może to pewne uproszczenie, ale niestety w takim właśnie tonie jest „Zły Tyrmand”. Chociaż trzeba Urbankowi oddać, że w momentach, kiedy rozmówców ponosi fantazja i mówią nieprawdę, autor od razu prostuje informacje. To spory plus, bo przecież można było dać popłynąć tym postaciom. A wtedy książka od razu zyskałaby jeszcze większej siły rażenia.

Rzadko spotykana czułość

Z tego grona chcę wyróżnić poruszające wspomnienie Barbary Hoff, słynnej w czasach PRL projektantki mody, drugiej żony Tyrmanda, która broni go i opowiada o nim z wielką czułością. W ten sposób pokazuje nieznaną dotąd, bardzo ludzką i rzadko spotykaną u mężczyzn, twarz pisarza. Zdradza także tajemnicę jego warsztatu. A przecież, idąc śladem innych rozmówców, kobieta mogła przywołać tylko te złe momenty, które przydarzają się przecież każdemu małżeństwu.

Portret Tyrmanda? Nie

Urbanek we wstępie pisze, że „Zły Tyrmand” jest próbą przyjrzenia się postaci oczyma tych, którzy towarzyszyli bohaterowi w momencie rodzenia się jego legendy. Dodatkowo, że jest to Tyrmand na tle Polski stalinowskiej i gomułkowskiej. I „Zły Tyrmand” to kopalnia historii i anegdot z tamtych czasów, jak również z życia bohatera. I tu trzeba oddać bohaterowi, że włożył spory trud w powstanie tej książki, bo dotarł do bardzo wielu postaci. Owszem, to rzeczywiście rewers „Dziennika 1954”, ale czy portret jego twórcy?

Moim zdaniem nie. Jeśli już to książka, która nigdy nie powstałaby w tej formie, gdyby nie legenda głównego bohatera, a „Zły Tyrmand” tylko tę legendę podtrzymuje. Z tego powodu, można śmiało zapytać: czy to pozycja dla każdego czytelnika? Niestety nie. Jeśli już to materiał do analizy dla tych, którzy próbują znaleźć prawdziwe oblicze autora „Złego”. Szkoda, że Urbanek poszedł akurat w tym kierunku, zwłaszcza, że chyba jako ostatni miał okazję dotrzeć to wielu bohaterów z życia Tyrmanda.

Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Powrót wilka”.

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku i Instagramie!

5/5 - (2 votes)

Czytelnik, recenzent i promotor literatury.

Na co dzień wydawca miejskiego portalu Radia Eska w Białymstoku. Zajmuje się bieżącymi sprawami dotyczącymi stolicy Podlasia, jak również całego regionu. Z mediami, wcześniej głównie sportowymi, związany od 2016 roku. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prywatnie wielki fan mediów społecznościowych, piłki nożnej oraz serialu „Przyjaciele”.

Kontakt: m.lopienski@przeczytane.net

Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *