„Włoska robota”, którą napisał Marek Stelar, to książka pełna absurdów, ironii, żartów, ale przede wszystkim czystej rozrywki. Nic więcej. Na grudniowy czas przy lepieniu pierogów – jak znalazł! Lecz to także lektura, którą zapewne dużo osób uzna za totalne nieporozumienie.
„Włoska robota” Marek Stelar
„Włoska robota” to komedia autorstwa Marka Stelara, w której główni bohaterowie, Misiek i Szwagier, powracają, aby ponownie zaskoczyć czytelników serią pomyłek i niezapomnianych przygód. „Misiek” Wilkoński nie wie, chyba że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Mimo traumatycznych wydarzeń sprzed roku, kiedy to Szwagier doprowadził do prawdziwej świątecznej katastrofy, Misiek decyduje się na kolejną próbę. To wszystko za sprawą propozycji Szwagra, który wygrywa konkurs radiowy na ferie w Dolomitach z kursem nauki jazdy na nartach dla czterech osób.
Przeczytaj także: „GRUDNIOWY DOM” MAGDA KNEDLER – RECENZJA
Pięcioosobowa ekipa, której przewodzi znany prezenter radiowy Dariusz Kociborek, wyrusza więc radiobusem do słonecznej Italii, gdzie już na starcie napotyka na liczne nieprzewidziane komplikacje. Temperatura w Dimaro nie przypomina typowej zimy, a śnieg na stokach jest wyłącznie sztuczny. Dodatkowo pojawia się tajemnicza postać przypominająca Szwagra, otoczona dziwną atmosferą milczenia. Sytuacja zdaje się jednak wymykać spod kontroli, gdy włoska policja ogłasza zatrzymanie szefa liguryjskiej mafii, poszukiwanego od piętnastu lat.
Dużo rozrywki, mało jakości
Pierwsze co się wrzuca w oczy, to nastawienie autora na czystą rozrywkę. Marek Stelar we „Włoskiej robocie” serwuje czytelnikom dobrą mieszankę humoru, napięcia i niespodzianek. Perypetie bohaterów, ich skomplikowane relacje oraz zaskakujące zwroty akcji sprawiają, że lektura staje się niezwykle absorbująca. Na pewno bardziej, niż sądziłem przed wzięciem tej książki do rąk po raz pierwszy.
„Włoska robota” nie zawodzi pod względem dynamiki akcji i barwnych opisów postaci. Książka utrzymana jest w lekkim tonie, dzięki czemu jest to świetna lektura na jeden wieczór. Nie brakuje w niej sytuacji, po których pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Kolejnym plusem tej powieści są również dobrze rozbudowane dialogi. Z tego powodu aż żałuję, że nie przepadam za audiobookami, ponieważ książka Marka Stelara idealnie nadaje się do włączenia w tle, na przykład podczas świątecznych przygotowań.
Włoska polska robota
Niestety, jak w przypadku „Grudniowego domu” Magdy Knedler nie mogłem się za bardzo do czego przyczepić, tak tutaj muszę włożyć łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Dlaczego? Bardzo uwierało mnie to, iż w książce nawet w najmniejszym stopniu nie da się wyczuć klimatu Włoch. Gdybym przypadkowo przeoczył informację o miejscu docelowym wycieczki, bardziej skłaniałbym się do przekonania, że Misiek i Szwagier błąkają się po jednej z malowniczych miejscowości turystycznych Polski, a nie po włoskich ulicach. Ta kwestia może być rozczarowująca dla tych, którzy sięgając po tę książkę oczekiwali autentycznego klimatu.
„Włoska robota” Marek Stelar – recenzja
Chociaż „Włoska robota” pasuje do luźnej grudniowej atmosfery i nadaje się do przeczytania podczas świątecznych przygotowań, to nie każdemu może przypaść do gustu. Ci, którzy lubią poważniejsze i bardziej skomplikowane historie, mogą uznać tę książkę za nieporozumienie. Dla niektórych czytelników może być trudno zrozumieć, o co w niej chodzi, bo jest pełna dziwnych sytuacji i żartów. Każdy ma swoje preferencje, więc nie dla wszystkich ta książka będzie strzałem w dziesiątkę.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również: „NAJLEPSZE KSIĄŻKI NA ŚWIĘTA – CO PRZECZYTAĆ W 2023 ROKU?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!