Finalna część „Sagi rodziny Kippów”, to ta książka serii Smirnoff, która zaskoczyła mnie najmocniej. Bo we „Wracam do domu” znowu mamy do czynienia z dramatami rodzinnymi, na czele z molestowaniem i kazirodztwem, janakippo ponownie nie jest w ogóle oszczędzana przez autorkę, a w tym tomie jak nigdy głównej bohaterce towarzyszy śmierć.
Materiał powstał dzięki współpracy autora z wydawnictwem Poznańskie.
„Wracam do domu” Karin Smirnoff
Zacznijmy od tego, że w powieści Karin Smirnoff znajdziemy charakterystyczny styl dla tej pisarki, czyli zdania pozbawione interpunkcji, wielkich liter, przerw między imionami i nazwiskami, jeszcze bardziej rozstrzelony między zdaniami. W moim przypadku jednak te dziwactwa w ogóle nie przeszkadzały, za to przyciągały jak magnes. A przy okazji doskonale odwzorowywały nie tylko życiowy chaos jany, ale też chaotyczność praw, jakimi rządzi się ten świat.
Przeczytaj także: „JEDZIEMY Z MATKĄ NA PÓŁNOC” KARIN SMIRNOFF – RECENZJA
Najważniejszy w książce „Wracam do domu” jest oczywiście motyw drogi. Choć w literaturze już wielokrotnie spotykany, to podróż po Szwecji jest nieoczywista dla samej janykippo jak również dla czytelnika. A trzeba przyznać, że ta wędrówka jest jednocześnie wyprawą w najciemniejsze zakamarki duszy bohaterki.
Karin Smirnoff i dawka nadziei
Czytając książkę „Wracam do domu” i towarzysząc tej postaci w jej podróży, ciągle z tyłu głowy miałem „Boską Komedię” Dantego Alighieri. Bo jana również musi przejść przez piekło swego życia (i jej wędrówka z całej trylogii w tej finalnej się dopełnia), przy okazji odsłaniając nam ostatnie szczegóły swojego życia. Ta wędrówka jest jednocześnie walką o odnalezienie własnej tożsamości. Janakippo odkrywa, kim mogłaby się stać, dochodzi w końcu do wniosku, jakie ma potrzeby emocjonalne. Wreszcie czuje się matką, ale też dostrzega dobre strony spotkania w życiu ooca. Niezwykle dojmujący był moment zderzenia bohaterki z życiową bezradnością, który połączony został z poszukiwaniem własnej tożsamości.
Karin Smirnoff oczywiście nie byłaby sobą, gdyby na bazie dramatu jednostki nie przekazała odbiorcy dawki nadziei. Szwedzka pisarka brutalnie odziera życie ze wszelkich kolorów. Na bazie tak skomplikowanej i dramatycznej postaci jak jana prezentuje swoją wizję, że można wyjść z najgłębszych zakamarków piekła, przepracować wszystkie traumy i iść dalej. Ale uwaga! Da się to uczynić tylko po śmierci wszystkich tych osób, które najmocniej nas zraniły.
Najbardziej filozoficzna część sagi
„Wracam do domu” jest w porównaniu do poprzednich części pozycją wyjątkową nie tylko z uwagi na finał drogi jany. Ciekawie, przede wszystkim w zupełnie innym kontekście, ukazana jest tutaj Szwecja, ponieważ bardziej przyglądamy się problemom społecznym tego kraju. Karin Smirnoff snuje tu również pogłębione rozważania na temat sztuki i jest to uniwersalne podejście, także w kontekście literatury.
Dlatego moim zdaniem „Wracam do domu” to najbardziej filozoficzna z części sagi rodziny Kippów. Bo rozważania są tu snute również o wychowaniu, o tym jak nasze najbliższe otoczenie odciska piętno na całym naszym życiu, o tym czy sztuka może być terapeutyczna. W piękny sposób opowiada także o samotności, w tym samotności naszych bliskich, czekających na nawet najmniejszy gest pamięci z naszej strony.
„Wracam do domu” Karin Smirnoff – recenzja
W porównaniu do poprzednich części „Wracam do domu” jest może najmniej bolesna, postawa jany wielu czytelników zaskoczy, ale spośród trzech książek to z tej można wynieść najwięcej. Cała historia w kontekście trylogii poprowadzona została znakomicie.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!