Książka Uzodinma Iweali jest mocna, intensywnie działa na umysł czytelnika. „Ani złego słowa” nie traktuje wyłącznie o homoseksualizmie, ale tak naprawdę to opowieść o każdym młodym człowieku szukającym własnej drogi życiowej. A tutaj ten proces, wraz z konsekwencjami podjętych decyzji, przedstawiony jest z brutalną szczerością.
Materiał powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Poznańskie.
„Ani złego słowa” Uzodinma Iweala
Głównym bohaterem „Ani złego słowa” jest czarnoskóry chłopak. Jego rodzice pochodzą z Nigerii, nigeryjskie pochodzenie ma również autor – Uzodinma Iweala, który na co dzień mieszka w Nowym Jorku. Niru jest zatem czarnoskórym nastolatkiem, kandydatem na wielkiego sportowca, marzącym o tym, żeby pójść na Harvard. Chłopak, poza rozpoczęciem kariery, pragnie być rozumiany w swojej rodzinie i codziennym otoczeniu. Jak możemy się przekonać, nie jest to ani takie oczywiste, ani proste.
Przeczytaj także: „OSKAR I PANI RÓŻA” ERIC-EMMANUEL SCHMITT – RECENZJA
„Ani złego słowa” to w głównej mierze książka o poszukiwaniu własnego siebie i wielkim niezrozumieniu. Niru, po przekonaniu się o własnej orientacji seksualnej, jest odtrącony przez wszystkie znane mu światy: ten nigeryjski, zakorzeniony w rodzinie, wierze i tradycji, oraz ten nowoczesny, który ogranicza się do wszystkiego, co wiąże się ze szkołą. Innymi słowy normą jest picie, palenie, imprezowanie, nawet seks.
Rasizm w Stanach Zjednoczonych
Książka Uzodinmy Iweali to również opowieść o rasizmie w Stanach Zjednoczonych, gdzie nadal czarnoskórych traktuje się jako obywateli drugiej kategorii. Najważniejsza scena „Ani złego słowa” potwierdza tylko doniesienia o tym, że biali funkcjonariusze policji traktują czarnych obywateli bardziej surowo niż białych. Zachowanie rodziców Meredith po tragedii chłopca, która nie chciała przyznać, że nie chciał on zgwałcić ich dziecka, też to potwierdza.
„Ani złego słowa” sporo opowiada o wstydzie i o tym, jakie konsekwencje niesie za sobą każda z naszych decyzji. Gdyby Niru nie powiedział swojej najbliższej koleżance o tym, że jest gejem, prawdopodobnie przeżyłby i trafiłby na wymarzony Harvard. Możliwe, że nie dowiedzieliby się o tym jego rodzice, ale ukrywanie tego i oszukiwanie samego siebie na pewno nie byłoby dobrym wyjściem. Zwłaszcza, że sam bohater miał wyrzuty sumienia, wręcz poczucie robienia złych rzeczy. Dlatego ta książka traktuje również o wstydzie: bohatera, który w tajemnicy pisze z innymi homoseksualistami, co odkrywa ojciec. Ogromne upokorzenie ojca, że syn dopuścił się takich rzeczy. Rzeczy łamiących jego kręgosłup moralny.
„Ani złego słowa” to w końcu opowieść o współczesnym mieszaniu się kultur i próbach spokojnego życia w kompletnie innym świecie. Czy wszyscy sobie z tym radzą? Niru z bratem z pewnością tak, ale to młodsze pokolenie. Po amerykańsku próbuje żyć ich matka, ale to ojciec jest symbolem trzymania się swoich korzeni (religijnego wychowania w surowości i konserwatywnym podejściu) i obrazem tego, jak trudne jest funkcjonowanie w ten sposób.
Tragiczna historia Niru
Na pewno lekturze tej książki nie pomaga narracja pierwszoosobowa, którą na przestrzeni opowieści mamy z perspektywy dwóch bohaterów: Niru i Meredith. Ten sposób prowadzenia akcji nigdy nie jest prosty, bo od razu angażuje czytelnika. Dalsze przenikanie wewnątrz umysłu narratora również nam zadaje ból. Czasami ból egzystencjalny, czasami bardzo mocno uderzają nas problemy bohatera, do tego stopnia, że jego problemy nas przenikają. To wszystko sprawia, że takie książki nigdy nie są łatwe, zawsze bolą, ale właśnie o to chodzi, że muszą boleć.
Przeczytaj także: „NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN” ERICH MARIA REMARQUE – RECENZJA
Historia Niru jest tragiczna, a sama książka mocna, intensywnie działająca na nasz umysł. Na początku myślałem, że na pierwszym planie będzie tylko homoseksualizm. Tak naprawdę jest to opowieść o każdym młodym człowieku szukającym własnej drogi życiowej. O szoku, jaki towarzyszy pojawiającej się idei, o rodzących się wątpliwościach, czy na pewno ma iść tą drogą i w końcu ogromny niepokój o to, czy zostanie zaakceptowany. Na końcu mamy zaś konsekwencje podjętej decyzji, które zawsze nas dopadają.
„Ani złego słowa” Uzodinma Iweala – recenzja
Na pewno drobną przesadą są słowa z blurba: „Będziecie płakać i bardzo dobrze”, chociaż wiem, że to w głównej mierze zależy od wrażliwości każdego z nas. „Ani złego słowa” gwarantuje Wam rozrywkę trudną i na pewno zostanie w Was na długo.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, Twitterze i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!