Czyja autobiografia wywarła na Was największe wrażenie? Annie Ernaux i jej „Lata” to dla mnie mocna kandydatura do miana takiej książki.
„Lata” Annie Ernaux
Muszę przyznać, że ja drugiej tego typu książki jeszcze nie czytałem. Tak przemyślanej. Tak opowiedzianej. Tak napisanej. I świetnie przetłumaczonej. Nie pamiętam, żebym w jakiejś innej książce poza „Dziennikiem 1954” Leopolda Tyrmanda zaznaczył tyle słów i zdań. Mam również problem z wymienieniem innej pozycji niż wspomniany przed chwilą dziennik, przy której na siłę wręcz przedłużałem lekturę. Wszystko po to, aby smakować się w tej opowieści jak najdłużej i wynieść z niej możliwie najwięcej.
Przeczytaj także: „ZEŁENSKI” WOJCIECH ROGACIN – RECENZJA
Niesamowity język
Tym, co przyciąga do „Lat” Annie Ernaux jest właśnie język. Z jednej strony reporterski i faktograficzny, żeby nie powiedzieć dziennikarski, z drugiej przejmująco prywatny. W dodatku czym nacechowany! W dziele noblistki pełno jest zaimków, wyliczanek, krótkich wtrąceń, zmian czasów i stylów, ale wszystko ma tu jeden kierunek i sens. Niesamowite, że właśnie w ten sposób francuskiej pisarce udało się pokazać pełny krajobraz zmiany francuskiego społeczeństwa od lat 40. XX w. do współczesności.
Im głębiej, tym więcej sensu
Biorąc do ręki tę książkę trudno w pierwszym odruchu nie pomyśleć o chaosie. Annie Ernaux snuje swoją opowieść za pomocą kombinacji wątków rodzinnych, zwyczajów danej dekady, powiedzonek, książek, filmów, muzyki, przemian społecznych i wydarzeń historycznych. A te przecież we Francji w XX w. były znaczące: chodzi przecież o wyzwolenie polityczne, seksualne i klasowe. Im głębiej jednak będziecie wdzierać się w opowieść świeżo upieczonej noblistki, tym bardziej będziecie widzieć sens tej opowieści.
Przeczytaj także: UMBERTO ECO – TOP 3 NAJLEPSZYCH POWIEŚCI AUTORA
„Lata” Annie Ernaux – recenzja
O Annie Ernaux przeczytałem, że jest „archiwistką pamięci”. Rzeczywiście „Lata”, zważywszy na poruszoną problematykę i odwołania prywatne autorki, trzeba uznać za raczej beznamiętną opowieść. Nie znajdziecie tutaj huśtawki emocji, ale Francuzka operuje czymś zdecydowanie bardziej skutecznym: szczegółem. Podczas lektury tej książki miałem wrażenie, jakby Annie Ernaux w swojej opowieści kawałeczek po kawałeczku składała w całość wcześniej potłuczone zwierciadło. Dla tak umotywowanej powieści to zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Czytelnikowi nie pozostaje bowiem nic innego, jak usiąść obok narratorki i płynąć razem z nią.
Popłyńcie i Wy.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, Twitterze i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!