Bez dwóch zdań fani Dana Browna i jego głównego bohatera nie zawiodą się podczas lektury „Inferna”. Czwarta część cyklu o Robercie Langdonie jest ciekawym thrillerem, do tego stopnia dobrze napisanym, że czyta się go bardzo przyjemnie. Miłośnicy architektury również znajdą coś dla siebie.
Dan Brown, o ile nie nastąpi jakiś kataklizm, albo sam autor nie wymyśli jakiegoś nowego bohatera, który porwie cały świat, chyba na zawsze będzie mi się kojarzył z Robertem Langdonem – światowej sławy znawcą symboli i miłośnika sztuki, który od czasu do czasu ratuje ludzkość przed zagładą.
Pozwalam sobie na taki wstęp, bo „Inferno” to czwarta część przygód amerykańskiego bohatera, którą miałem okazję przeczytać. We wszystkich trzech poprzednich, czyli „Aniołach i demonach”, „Kodzie Leonardo da Vinci” i „Zaginionym symbolu” Brown, dał się on poznać jako wielki skandalista, ale również mistrz prozy przygodowej opartej na kanwie faktów. Dlaczego nazwałem autora skandalistą? Bo w swoich książkach wykorzystywał wątki niekoniecznie akceptowalne przez kulturę. Jednym z liderów, o ile nie najlepszym pisarzem swojego gatunku jest dlatego, że na bazie jakichś drobnych faktów (np. tajnej organizacji, która rzeczywiście istniała) potrafił utkać tak wyrafinowaną i dynamiczną intrygę.
Za to zawsze go ceniłem, chociaż nie było to łatwe, bo wielu czytelników nie potrafiło oddzielić fikcji literackiej od rzeczywistości. Niemniej w „Inferno” znowu spotykamy tajną organizację, która na potrzeby książki nosi nazwę „Konsorcjum”, jest również „Boska komedia” Dantego Alighieri, która jest swoistą mapą dla głównego bohatera. To dzięki temu utworowi Langdon może odbyć mroczną podróż przez średniowieczne Piekło włoskiego poety, filozofa i polityka.

Cała fabuła „Inferno” opiera się właśnie na dziele, które przez literaturoznawców uważane jest za szczytowe osiągnięcie literatury średniowiecznej. Dzięki książce Browna znowuż możemy powrócić do tego apokaliptycznego klimatu, a Langdon na mapie dantejskiego piekła będzie musiał znaleźć wskazówki prowadzące go do tajnej broni, która ma zlikwidować problem przeludnienia na świecie. Mając w pamięci wydarzenia z czasów średniowiecza, kiedy epidemia dżumy zniwelowała liczbę ludności Europy nawet do 60%, nie trudno domyślić się z kim, a dokładnie z czym, zmierzy się nasz bohater.
Największym plusem „Inferna” i wszystkich pozostałych części cyklu przygód Roberta Langdona jest drobiazgowy opis krajobrazu, w którym znajduje się nasz znawca symboli. Przy okazji premiery tej powieści wyczytałem w internecie, że Brown bodajże miesiąc spędził we Florencji i we współpracy z przewodnikami i znawcami tego miejsca, gromadził materiały do swojej książki. Zresztą ich nazwiska wymienione są w podziękowaniach. Jestem pełen podziwu dla skrupulatności Amerykanina, bo lektura „Inferna” to nic innego jak spacer po wspaniałym średniowiecznym mieście. Czytając książkę czujemy oddech tego miejsca, jego wspaniałą historię zamkniętą w tych wspaniałych zabytkach.
Kilka słów należy się również samemu Langdonowi, zwłaszcza że jest to pierwsza recenzja jego przygód na naszym blogu. Amerykański znawca symboli na pewno odbiega od typowego bohatera kryminałów, bo nie ma on nic wspólnego z instytucją porządku publicznego. Być może trochę przesadziłem z tą klasyfikacją książek Browna, bo raczej są to thrillery, a uściślając przygodowe książki akcji. A nasz Robercik nie jest policjantem, prokuratorem, ani detektywem, a nadzwyczajnym ekspertem w dziedzinie sztuki, który intelektem i nadprzyrodzoną siłą radzi sobie z przeciwnikami.
Na pewno czytelnika, który jest zaznajomiony z serią o Robercie Langdonie, niewiele zaskoczy przy okazji lektury „Inferna”. Schemat opowieści jest ten sam, zmieniają się jedynie miasta i przeciwnicy naszego bohatera. Mimo to lektura czwartej części jest tak wciągająca, jak przygody samego Amerykanina. Bo książka Browna dzięki wartkiej akcji, obudowanej bardzo klarownym i przystępnym językiem, to bardzo łakomy kąsek. A już szczególnie dla miłośników architektury.
Czytelnik, recenzent i promotor literatury.
Na co dzień redaktor prowadzący miejskiego portalu Radia Eska w Białymstoku. Zajmuje się bieżącymi sprawami dotyczącymi stolicy Podlasia, jak również całego regionu. Z mediami, wcześniej głównie sportowymi, związany od 2016 roku. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prywatnie wielki fan mediów społecznościowych, piłki nożnej oraz serialu „Przyjaciele”.
Kontakt: m.lopienski@przeczytane.net
To moja ulubiona książka Browna 😍 Nawet ze słabą orientacją w terenie można poczuć klimat opisywanych miejsc
Pozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com