Czy człowiek kontroluje swoje życie, czy może wpływają na nie czynniki zewnętrzne? „Ręce na sznurkach” Marcina Ogrodnika to powieść wielowątkowa i wielowarstwowa, skłaniająca do refleksji nad naszym własnym teatrem życia.
Materiał powstał dzięki współpracy barterowej z autorem książki (sprawdź tutaj).
„Ręce na sznurkach” Marcin Ogrodnik
Czy wszechwiedzący autor może być wszechmocny w swoim świecie? Kto kontroluje nasze działania? Może jesteśmy tylko marionetkami w Wielkim Teatrze? Młody student szuka odpowiedzi na te pytania, czując, że ktoś obserwuje każdy jego krok. W międzyczasie pisze książkę, którą właśnie trzymam w rękach i o której jest ten tekst. Uporządkowany świat zaczyna wypełniać groza i niepewność. Czy ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie?
Przeczytaj także: „KŁAMCZUCHA” MAŁGORZATA MUSIEROWICZ – RECENZJA
„Ręce na sznurkach” to debiutancka powieść Marcina Ogrodnika, studenta anglistyki z Białegostoku. Książka przedstawia ludzi jako marionetki w teatrze życia, które grają swoje role i potem znikają. Autor jest zafascynowany postacią tajemniczego Lalkarza, symbolizującego Boga, i próbuje go zrozumieć, aby znaleźć odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens życia.
Młody student, Lalkarz i Białystok
Zacznijmy od bohatera powieści, do którego od samego początku poczułem sympatię i kibicowałem mu w codziennych wyzwaniach. Pomimo traumatycznych doświadczeń z przeszłości, mężczyzna zachowuje ciekawość świata i pozytywne nastawienie. Przed nim całe życie, dlatego chłonie każdy kolejny dzień i czerpie z nich jak najwięcej. Ponadto nie zaniedbuje rodzinnych relacji – regularnie odwiedza dziadka jadąc pociągiem do podbiałostockiego miasta, Łap.
Książka, którą student pisze w trakcie wydarzeń powieści, tworzy intrygującą narrację – jesteśmy świadkami powstawania opowieści, którą sami czytamy. To literackie odbicie w lustrze sprawia, że granice między fikcją a rzeczywistością zaczynają się zacierać, potęgując uczucie niepewności i grozy, które przenika całą książkę.
Marcin Ogrodnik w swojej powieści poświęcił wiele czasu miejscom. Białystok jest tu jednym z bohaterów, ale tyczy się to również wspomnianych Łap, skądinąd trafnie przedstawionych, a także wybranym lokalizacjom stolicy Podlasia. Od kawiarni „Duży Pokój” (w której sam wielokrotnie byłem) po małe targowiska, Rynek Kościuszki, uczelnie czy Plac Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Motyw rozważań narratora wplecionych w wędrówkę po mieście zdał egzamin. Dla ludzi z Białegostoku ta książka warta jest przeczytania również ze względu na lokacje i sposób, w jakim opisuje je autor.
Bo „Ręce na sznurkach” to istna przejażdżka bez trzymanki. Książka nie ma nawet 100 stron, lecz dzieje się w niej wiele. Marcin Ogrodnik dysponuje specyficznym piórem, rozdziały rozpoczyna od rozważań na przeróżne tematy. To nie jest książka pełna fajerwerków i akcji, a zdecydowanie bardziej metafor, przenośni, odwołań do kultury, Wernera czy Pilcha. Autor w swoim literackim debiucie zaskakuje dojrzałością, umiejętnością mieszania fikcji z rzeczywistością. Czytając tę książkę, a szczególnie liczne wtrącenia autora, miałem wrażenie, że i on miał równie dużą frajdę podczas jej tworzenia.
„Ręce na sznurkach” Marcin Ogrodnik – recenzja
Punktem kulminacyjnym książki „Ręce na sznurkach” jest moment, gdy uporządkowany świat studenta zaczyna się stopniowo rozpadać. Czy ta historia może się skończyć dobrze? To pytanie pozostaje otwarte, a w mojej głowie pojawiały się własne interpretacje i przemyślenia długo po zakończeniu lektury. Nawet teraz, pisząc tę recenzję, doszedłem do innych wniosków niż świeżo po przeczytaniu książki.
Krótka, lecz intensywna powieść Marcina Ogrodnika, pełna jest dojrzałych refleksji i literackich odniesień, co czyni lekturę wyjątkową.
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!