Charlie Mackesy miał marzenie. Chciał wydać książkę. Ale nie zwykłą powieść, tylko utwór, który jest w stanie zmienić spojrzenie czytelnika na samego siebie, na innych i na wszystko wokół. „Chłopiec, kret, lis i koń” to książka wyjątkowa pod wieloma względami. Mimo, że tekstu jest w niej „jak na lekarstwo” to treść jest tak bogata, że można o niej dyskutować godzinami.
Materiał powstał dzięki współpracy z wydawnictwem Albatros.
„Chłopiec, kret, lis i koń” Charlie Mackesy
Pisząc tą recenzje zerkam na półkę, na której między innymi stoi legendarny „Mały Książę” i pięknie wydana dulogia A. A. Milne o Kubusiu Puchatku. Teraz dołączy do nich kolejny magiczny utwór „Chłopiec, kret, lis i koń”. Wszystkie trzy dzieła są wyjątkowe pod względem przekazu jaki ze sobą niosą i tego jak łatwe są w odbiorze. Przez to często kojarzone są z literaturą dziecięcą, ale to książki dla czytelników w każdym wieku.
Przeczytaj również: „Kot, który nauczał zen” James Norbury – recenzja
„Chłopiec, kret lis i koń” to króciutka opowieść, w której poznanie fabuły jest zależne tak samo od tekstu jak i od ilustracji. Jest przepięknie wydana i trzymając ją w ręku czuje się jej wyjątkowość. Ilustracje wykonane przez samego autora przypominają mi te autorstwa Ernesta H. Sheparda, który jest odpowiedzialny za to, jak wyobrażamy sobie, wspomnianego już Kubusia Puchatka. Rysunki Mackesy są skromne i nieskomplikowane, ale doskonale uzupełniają treść, a momentami mówią nam nawet więcej niż można wyczytać w tekście, który jest skondensowany do krótkich i niezwykle treściwych dialogów.
„Chłopiec, kret, lis i koń” jak uścisk przyjaciela
Fabuła jest bardzo prosta. Chłopiec podróżuje w stronę lasu, a na swej drodze spotyka kolejno kreta, lisa i konia, których połączy wielka przyjaźń. To chyba najkrótsze streszczenie całej książki, które kiedykolwiek napisałem. Oczywiście metafora goni tu metaforę i mimo że utwór może wydać się banalny, to tylko powierzchownie. Interpretacje poszczególnych scen wydają mi się raczej proste i oczywiste, ale wnikając w tę historię niczego nie można być pewnym. Sam przeczytałem ją czterokrotnie i za każdym razem odkrywałem coś czego nie zauważyłem wcześniej. To powoduje, że do tej książki chce się wracać, a nawet powinno się wracać, bo przypomina nam co jest ważne i jak powinniśmy postępować wobec siebie i innych.
Utwór idealnie charakteryzuje pierwsze zdanie notki na tylnej okładce książki. „Ta książka jest jak uścisk przyjaciela, który przyszedł, by wesprzeć Cię w najgorszym momencie.” Dokładnie tak odebrałem ten utwór. I choć przeczytanie historii o czterech przyjaciołach za pierwszym razem zajęło mi, nie więcej niż 15 minut, to kolejny raz czytałem ją dłużej. Ta książka zmusza do refleksji i na początku nie spodziewałem się, że aż tak do mnie trafi. Im wolniej ją przeczytamy tym lepiej. Miałem momentami wrażenie, że nawet sam autor interweniuje, niekiedy zostawiając czystą stronę po przekazaniu nam bardzo ważnych myśli. Jakby sugerował, że tu powinniśmy się zatrzymać i zastanowić.
Chłopiec jest ciekawy świata, nie wszystko rozumie, ale nie waha się zadawać trudnych pytań swoim przyjaciołom, którzy bardzo różnią się od siebie nie tylko temperamentem, ale również bagażem doświadczeń i tym jak sobie z nim radzą. Niesamowite jest to jak w kilku słowach, popartych ilustracją, można zwrócić czytelnikowi uwagę na rzeczy, o których łatwo zapomnieć w natłoku codzienności. Prostota jest u Mackesy wprost zachwycająca.
„Chłopiec, kret, lis i koń” Charlie Mackesy – recenzja
Gdybym był właścicielem księgarni, to miałbym ogromny problem, na której półce umieścić utwór Mackesy, ponieważ trudno go sklasyfikować jako wyłącznie literaturę dziecięcą. Podejrzewam, że najmłodsi czytelnicy zobaczą przede wszystkim opowieść o chłopcu i jego przyjaciołach. Bo to jak bohaterowie widzą świat i czym jest „las” do którego dąży chłopiec, to muszą im już wytłumaczyć dorośli. Dlatego zachęcam do wspólnej lektury.
Gdyby waga książek zależała od treści jaką za sobą niosą to, ten utwór byłby bez wątpienia jedną z najcięższych, mimo swoich niespełna stu stron. Dlatego uważam, że znajomość jej powinna być wręcz obowiązkowa, tak jak badania okresowe. Nawet jeśli ktoś postrzega czytanie jako stratę czasu, to warto poświęcić przynajmniej te 15 minut życia i poznać tę książkę. A jak już się ją zna, to nie da się jej zapomnieć i nawet nie powinno się, dlatego ja będę do niej wracał jeszcze wiele, wiele razy.
MICHAŁ KARPIŃSKI
Jeśli chcesz nas wesprzeć, postaw nam KAWĘ! Zastrzyk energii gwarantowany!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku, X-ie (dawniej Twitterze) i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!