Okładka książki "Czarnobylska modlitwa" Swietłana Aleksijewicz
Książka "Czarnobylska modlitwa" Swietłana Aleksijewicz

Przed napisaniem tej recenzji wypisałem sobie na kartce najważniejsze uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas lektury „Czarnobylskiej modlitwy”. Szok, niedowierzanie, gorycz i przejmujący smutek siedziały we mnie głęboko i bardzo długo. Największym paradoksem książki Swietłany Aleksijewicz jest jednak to, że nie napisała ona reportażu wyłącznie o śmierci, ale o miłości: do ziemi, człowieka, państwa.

„Czarnobylska modlitwa” Swietłana Aleksijewicz

Temat Czarnobyla odżył na nowo po emisji serialu HBO, który późną wiosną bieżącego roku pojawił się na tej platformie. Telewizyjna produkcja zwyczajnie nie przedstawia nam wszystkiego i dobrze widać to chociażby po wspomnieniach Ludmiły Ignatienko, żony zmarłego strażaka Wasilija Ignatienki. Tę parę poznajemy na początku serialu, bo mężczyzna jako jeden z pierwszych gasił płonący reaktor. Swietłana Aleksijewicz dotarła do Ludmiły, a osobny rozdział w swojej książce poświęciła wspomnieniom kobiety. Kobiety, którą od śmierci z powodu promieniowania uchroniło dziecko – to one, będąc w brzuchu matki przyjęło na siebie całą dawkę.

Przeczytaj także: „BROAD PEAK. NIEBO I PIEKŁO” – RECENZJA

Bohaterka rozdziału „Samotny głos ludzki” na samym początku swych wspomnień pisze: – Nie wiem, o czym tu opowiedzieć… O śmierci czy o miłości? A może to jest to samo… Znamienne jest to, że Ludmiła nie myli się jakoś przesadnie. Jej opowieść dotyczy śmierci, powolnej śmierci zbliżonej do katorgi, własnego męża, którego kochała nad życie. I wszystko to, co zrobiła, aby go ratować czyniła z miłości. Jej historia jest u Swietłany Aleksijewicz bardziej obszerna i szerzej opisana niż miało to miejsce w serialu.

To nie książka o Czarnobylu

„Czarnobylska modlitwa” podzielona jest na sześć części, z czego najważniejsze są te, w których umieszczone są wspomnienia bohaterów tej książki. Łącznie znajdziemy ich aż 43 (wiele postaci jest tutaj łączona w postać zbiorową, przykładowo chór), do których białoruska autorka dotarła i ich wypowiedzi spisała. Swietłana Aleksijewicz pracowała nad tym reportażem kilkanaście lat, dokumentując losy ludzi i zwierząt żyjących na ziemi skażonej po wybuchu elektrowni.

Okładka książki "Czarnobylska modlitwa" Swietłana Aleksijewicz
Książka „Czarnobylska modlitwa” Swietłana Aleksijewicz

Nie jest to jednak kolejny dokument o tym, jak wybuchł reaktor i co do tego doprowadziło. Sama autorka pisze w swoim wstępie, że: – Nie jest to książka o Czarnobylu, ale o świecie Czarnobyla. (…) Zajmuję się tym, co nazwałabym historią pomijaną, znikającymi bez śladu śladami naszego przebywania na ziemi i w czasie. Piszę i kolekcjonuję codzienność – uczuć, myśli, słów.

Homo sovieticus

Dlatego w „Czarnobylskiej modlitwie” znajdziecie wspomnienia strażaków, żołnierzy, likwidatorów, nielegalnych mieszkańców strefy czarnobylskiej. A także osób zamieszkujących najbardziej skażone rejony Białorusi, naukowców, filmowców i tych, którzy na swój sposób są związani z katastrofą. Relacje szczere, wzruszające i jednocześnie szokujące.

Przeczytaj także: „CZARNOBYL. INSTRUKCJE PRZETRWANIA” KATE BROWN – RECENZJA

Swietłana Aleksijewicz po napisaniu tego reportażu została doceniona nie tylko za stworzenie do głębi wstrząsającego obrazu tragedii w Czarnobylu, ale przede wszystkim za nazwanie i opisanie homo sovieticus. Mowa o osobie bezgranicznie oddanej swojemu państwu, któremu głęboko wierzy i wiernie służy. Podczas lektury „Czarnobylskiej modlitwy” przekonujemy się, że wszyscy ci ludzie, których dotknęła katastrofa elektrowni zostali przez swój ukochany kraj zwyczajnie zdradzeni i wykorzystani. Dlatego ten reportaż tak szokuje, porusza, a momentami wzrusza.

„Czarnobylska modlitwa” Swietłana Aleksijewicz – recenzja

Swietłana Aleksijewicz podjęła się trudnej sztuki reportażu, w którym chciała opisać losy i wspomnienia ludzi pominiętych po katastrofie w Czarnobylu. Białorusinka pokazała jednak wielki kunszt, docierając do zwyczajnych prostych ludzi, którzy nie łakną zainteresowaniem mediów. Dodatkowo potrafiła otworzyć ich serca, a na samym końcu po mistrzowsku połączyła to w jedną całość.

Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuTwitterze Instagramie!

Zostaw po sobie ocenę!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

By Marcin Łopienski

Czytelnik, recenzent i promotor literatury. Na co dzień wydawca miejskiego portalu Radia Eska w Białymstoku. Zajmuje się bieżącymi sprawami dotyczącymi stolicy Podlasia, jak również całego regionu. Z mediami, wcześniej głównie sportowymi, związany od 2016 roku. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prywatnie wielki fan mediów społecznościowych, piłki nożnej oraz serialu „Przyjaciele”. Kontakt: m.lopienski@przeczytane.net

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights