„Wyjazd na weekend” to książka już zekranizowana na Netflixie. Widzowie określili film jako średni. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że powieść przebije tę ocenę. Bez względu na fakt, że ,,książka zawsze lepsza”.
Materiał powstał dzięki współpracy z wydawnictwem Albatros.
„Spokojnie, zaraz się rozkręci”
Aldenson w swojej książce początkowo powoli buduje napięcie. Czytelnik jest zaznajamiany z całą sytuacją, a tzw. ,konkret” zaczyna się potem. Dlatego jeśli jesteś książkoholikiem, który lubi zaczynać od tego konkretu właśnie, przewiń pierwsze 50 stron. Wiedza o tym, że dwie przyjaciółki pojechały na weekend do Lizbony, poszły na imprezę i jednej urwał się film – Tobie w zupełności wystarczy. Jednak później rozgość się wygodnie w fotelu, bo zaczyna się thrillerowa jazda.
PRZECZYTAJ TAKŻE: ,,JESTEM OTCHŁANIĄ” DONATO CARRISI – RECENZJA
Nagromadzenie winnych
Podczas lektury „Wyjazdu na weekend” możesz oskarżyć o zbrodnię połowę bohaterów. Autorka tak buduje historię, że teoretycznie każdy ma motyw, żeby okazać się sprawcą. Nawet sama główna bohaterka, której współczujemy, że mało pamięta z poprzedniej nocy. Dlatego w czasie czytania byłem ciągle czujny, żeby omyłkowo nie przegapić jakiegoś ważnego szczegółu.
Książka Alderson to nie thriller, który zmrozi Wam krew w żyłach. Potwornych scen i brutalnych zajść próżno tam szukać. Nawet największy bad-boy w całej historii wymusza na innych uległość groźbami, a nie czynem. Autorka postawiła raczej na zabawę z czytelnikiem w kotka i myszkę. I o dziwo nie jest to wkurzające. Wręcz przeciwnie – zachęca do dalszej lektury.
PRZECZYTAJ TAKŻE: ,,SIDŁA” PIOTR KOŚCIELNY – RECENZJA
„Wyjazd na weekend” Sarah Alderson – recenzja
Teoretycznie koniec zabawy autora z czytelnikiem powinno wyznaczać zakończenie całej książki. Niestety nie w tym przypadku. Pocieszające, że ostatecznie dowiadujemy się kto zawinił. Jest zbrodnia, jest winny, ale do stworzenia triumwiratu brakuje kary. Mam szczerą nadzieję, że kolejna część tej historii trafi kiedyś w moje ręce. W przeciwnym wypadku chyba sam będę musiał na końcu książki dopisać z dwa akapity ołówkiem. Po to, żeby pozbyć się tego niewygodnego uczucia niewiedzy. Niewiedzy, co się stanie i czy ostatecznie sprawa znajdzie swój finish. Jaki by on nie był.
Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!
Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym Facebooku i Instagramie!
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!