Larsson dzięki „Dziewczynie, która igrała z ogniem” wdarł się do absolutnego topu pisarzy kryminałów, bo potrafił po pierwszej świetnej książce stworzyć sequel, który jest jeszcze lepszy: bardziej ciekawy, bardziej wciągający, bardziej płynny i o wiele lepiej napisany. Przeczytałem tę pozycję trzy razy i z ręką na sercu mogę ją polecić.
W recenzji pierwszej części przygód Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista opasły akapit poświęciłem początkowi „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. Pisałem wówczas: – Pierwsza część trylogii Larssona jest książką wybitną, ale żeby się o tym przekonać, trzeba przedrzeć się przez toporny początek. Wiele jest szkół pisania kryminałów, jedna z nich mówi, że początek powinien zachwiać czytelnikiem tak, aby trwał w stanie nieustannego podniecenia do ostatniej strony. Tutaj podczas lektury pierwszych 100 stron można sobie kilka razy zasnąć.
W drugiej części już jest lepiej. Nie musimy przedzierać się przez setkę stron, aby w końcu poczuć klimat książki i ślepo podążać za akcją. W „Dziewczynie, która igrała z ogniem” jest lepiej, szybciej zaczyna się coś dziać, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że znajdą się osoby, które będą kręciły głowami. I być może mają rację, bo o jednej szkole pisania kryminałów wspominałem wyżej, ale akurat Stieg Larsson należy do tej drugiej grupy pisarzy gatunku. U niego akcja rozkręca się powoli do momentu aż nabierze zawrotnej prędkości. I tak też jest przy okazji drugiego tomu jego serii.
Bardzo ważnym elementem warstwy narracyjnej tej książki jest osoba Salander. To na charakterystycznej hakerce Larsson oparł drugą „Dziewczynę, która igrała z ogniem” i tytułowa dziewczyna to właśnie Lisbeth: to ona wpadła w olbrzymie tarapaty, którą dodatkowo dopadła przeszłość. A wszystko to uzupełnia wielka afera dotycząca handlu usługami seksualnymi, w który zamieszani są nie tylko gangsterzy, ale również wysoko postawione osoby. Naturalnie ten proceder miała opisać redakcja Millennium, w której pracuje Blomkvist. Jak przystało na wybitną intrygę, w pewnym momencie okazuje się, że te wszystkie wątki – z tym Salander włącznie – łączą się i wtedy otrzymujemy już jazdę bez trzymanki.

W przypadku książki Larssona nie można nie wspomnieć o bohaterach, którzy u szwedzkiego autora zawsze są wielowymiarowi, wyraziści, bardzo dobrze nakreśleni i przede wszystkim są w tej historii z jakiegoś konkretnego powodu. Tę przyczynę oczywiście musimy sami odnaleźć podczas lektury, ale Szwed zawsze fenomenalnie dba o ten aspekt.
W pierwszej części trylogii Millennium spotkaliśmy się z problemem przemocy wobec kobiet i w „Dziewczynie, która igrała z ogniem” ponownie dotykamy podobnego problemu. Tym razem mamy do czynienia z handlem usługami seksualnymi. Jeżeli dodamy do tego rozszerzony w drugiej części wątek współczesnego dziennikarstwa – tak dobrze znany autorowi, który parał się pracy w tym zawodzie – mamy kolejny tytuł, świetnie przedstawiający problemy społeczne współczesnego świata. Tym razem, dzięki tajemniczej postaci ojca Lisbeth, również ukazane są historyczne zawiłości samej Szwecji.
Larsson dzięki „Dziewczynie, która igrała z ogniem” wdarł się do topu pisarzy swego gatunku, bo potrafił po pierwszej świetnej książce stworzyć sequel, który jest jeszcze lepszy: bardziej ciekawy, bardziej wciągający, bardziej płynny i o wiele lepiej napisany. W drugiej części historia opowiedziana jest jeszcze lepiej, posiada więcej wątków, z których każdy jest bardzo ciekawy i moim zdaniem rzecz najważniejsza: wszystko kręci się wokół Lisbeth Salander, która jest najlepszą postacią stworzoną przez szwedzkiego pisarza. O ile nie najlepszą w historii kryminału.
Przyznaję, że przeczytałem już tę książkę trzy razy i bez cienia zawahania szczerze ją polecam. Oczywiście trzeba się nastawić na kawał czytania, ale gwarantuję Wam, że przez te 700 stron przejdziecie z zapartym tchem, pełni napięcia i totalnie skupieni na tym, co dzieje się w książce. Larsson po raz kolejny udowadnia tutaj, że jest mistrzem podpinania ludzi pod czytelniczy prąd.
Czytelnik, recenzent i promotor literatury.
Na co dzień wydawca miejskiego portalu Radia Eska w Białymstoku. Zajmuje się bieżącymi sprawami dotyczącymi stolicy Podlasia, jak również całego regionu. Z mediami, wcześniej głównie sportowymi, związany od 2016 roku. Absolwent Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prywatnie wielki fan mediów społecznościowych, piłki nożnej oraz serialu „Przyjaciele”.
Kontakt: m.lopienski@przeczytane.net
Również jestem pod olbrzymim wrażeniem książek Larssona. Szkoda, że więcej nie będzie… 🙁