Okładka książki "Papierowy pałac" Miranda Cowley Heller
Książka "Papierowy pałac" Miranda Cowley Heller

„Papierowy pałac” Mirinda Cowley Heller – recenzja

Nie będę oszukiwał – nie „zakolegowaliśmy się” z „Papierowym Pałacem”. To lektura kompletnie nie dla mnie. Są jednak tacy, którym może się spodobać. Może należysz do nich? 

Materiał powstał dzięki współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

„Papierowy Pałac” Miranda Cowley Heller 

Książka Mirandy Cowley Heller to jedna z tych, których zupełnie nie rozumiem. Nie rozumiem też jej fenomenu, skoro jest reklamowana jako ta: „która momentalnie stała się bestsellerem New York Timesa”. Sam jednak fakt, że czegoś nie rozumiem nie oznacza, że to coś jest głupie i niewarte uwagi. Chociaż już w tym miejscu muszę podkreślić, że „Papierowy Pałac” to nie jest lektura dla każdego.  

Przeczytaj także: „ZANIM WYSTYGNIE KAWA” TOSHIKAZU KAWAGUCHI – RECENZJA

Główną bohaterką jest Eleanor, kobieta w średni wieku, żona posiadająca kochającego męża, trójkę typowych dzieci i – według mnie – do bólu stukniętą matkę. W książce obecne czasy przeplatają się ze zdarzeniami z dzieciństwa Elle. Pojawiają się także sytuacje z lat młodzieńczych matki – Wallace. Trzeba przyznać, że Eleanor w swoim życiu przeżyła na tyle dużo, że nie zdziwiłbym się, gdyby zamiast zwykłą mamą, była 50-letnią ćpuńką żebrzącą o grosz przy drodze. Jest zabójstwo, jest przemoc – to wszystko ma potencjał na dobry kryminał. Miranda Cowley Heller postanowiła jednak zrobić z tego płynącą powieść na 400 stron. Taką do posiedzenia w domowym zaciszu i poczytania w otoczeniu strzelającego drewna w kominku. 

Wallace seniorka ciałem, nastolatka duchem 

Wallace – mama Elle to szatan, nie kobieta. Perwersyjna starsza Pani, która ma za nic upływające lata. W swoim życiu zaliczyła wiele rozwodów, które po czasie uważa za coś dobrego. Osoba, która nie lubi nudy, a właśnie za nudnych uważa ludzi szczęśliwych. Cieszy się, że nie dała córkom spokojnego dzieciństwa, bo pewnie wyrosłyby na drętwe mimozy. Jej zdaniem, ludzie nieszczęśliwi są bardziej interesujący. Chociaż, czy aby na pewno tak jest? Jeden rabin powie tak… Przecież „Bad news is a good news”.

Okładka książki "Papierowy pałac" Miranda Cowley Heller
Książka „Papierowy pałac” Miranda Cowley Heller

Same portale plotkarskie żywią się sensacją, a my – wiadomościami o tym, co poszło nie tak u najpopularniejszych. Wolimy oglądać/czytać jak innym jest źle, bo to trochę umniejsza nasz ból spowodowany faktem, że nie jesteśmy zadowoleni ze swojego życia. Zatem, faktycznie, pod pewnymi względami ludzie nieszczęśliwi są ciekawsi. Jednak ta cecha idzie z całym bagażem przykrych doświadczeń. I osobiście wolałbym wychowywać dziecko na „nudne” w rozumieniu mamy Elle i zapewnić mu rozrywkę w postaci wiedzy, ciekawostek, podróży, no i wiadomo – fajnych książek, a nie – niestabilności.  

Kocham go, ale się zastanawiam 

Kobiety i mężczyźni są z innych planet. Jeszcze bardziej się do tej tezy przekonuję, gdy czytam książki takie jak „Papierowy Pałac” – celujące raczej w damską część czytelników. W ,,Papierowym Pałacu” Elle przeżywa dramat miłosny. W sumie przez całe życie przeżywa. Mianowicie, mamy do czynienia z trójkątem: Elle, mąż – Peter i przyjaciel z dzieciństwa – Jonas. Kobieta musi wybrać jednego z nich i tak wybiera, i wybiera, i końca nie widać. W pewnym momencie stwierdza nawet, że nie pokocha nikogo tak jak Jonasa, po czym nadal pozostaje przy Peterze. (Sam koniec też będzie dość dziwny…).

Przeczytaj także: „WYSPA” VICTORIA HISLOP – RECENZJA

Rozumiem, że jakimś argumentem mogą być dzieci, stałość rodziny, ale tu nie chodzi nawet o to. Elle kocha Jonasa, pragnie go niesamowicie, spotyka się z nim, ale dochodzi też do wniosku, że Peter to dobry mężczyzna, kochający. Ba, gdyby zdecydowała się pójść za Jonasem, mąż nawet nie wstrzynałby kłótni. W takich – wydawałoby się sprzyjających do podjęcia decyzji – warunkach Elle często czeka… No to nie jest na moją męską głowę.  

„Papierowy pałac” Mirinda Cowley Heller – recenzja

„Papierowy Pałac” przyrównałbym raczej do polskiego tasiemca niż do jakiegoś pełnego zwrotów akcji serialu Netfliksa. Czytamy o życiu Elle, jej rodzinie, kolejnych romansach – głównie matki. Czasem zdarzą się naprawdę mrożące krew w żyłach sytuacje, a później tafla narracji się uspokaja. Dlatego książkę Mirandy Cowley Heller mogę śmiało polecić czytelniczkom, którzy lubią spokojne lektury posiadające gdzieniegdzie twisty.  

Jeśli spodobał ci się ten materiał, może zainteresuje cię również „Dlaczego nie czytamy książek?”!

Więcej ciekawostek o literaturze znajdziesz na naszym FacebookuTwitterze Instagramie!

5/5 - (1 vote)

Człowiek z centralnej Polski, z miasta Łodzi. W wolnych chwilach studiuje dziennikarstwo i uczy się włoskiego. Nie może żyć bez futbolu. Jednak czasem musi od niego odpocząć. Rozwiązaniem okazały się seriale i książki. Dużo książek...

Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go znajomym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *